Ala chodziła w liceum do równoległej klasy. Przyjechała z innego miasta, kiedy Marek był w drugiej klasie.

- Przeprowadziła się z rodzicami gdzieś z północy Polski – mówi nasz bohater. - Kiedy zobaczyłem ją pierwszy raz, to serce od razu mi mocniej zabiło. Była śliczna. Miała długie blond włosy i niesamowicie niebieskie oczy. Wszyscy koledzy się w niej podkochiwali. Była jednak bardzo nieśmiała, zawsze poważna, rzadko się uśmiechała. Niedostępna. Uczyła się bardzo dobrze. Prymuska.

 

Marek nigdy jej nie poznał. Do końca nauki w liceum odezwał się do niej tylko raz. Kiedy niechcący wpadł na nią na korytarzu

 

- Kolega mnie wtedy pchnął dla żartów – mówi. - Omal jej nie przewróciłem. Zdołałem tylko wykrztusić jakieś przeprosiny. Ale tak się uśmiechnęła do mnie, że nie spałem wtedy przez całą noc.

Wiedział, gdzie mieszka. Wiele razy czatował pod jej domem. I wiele razy miał okazję, żeby podejść i zagadać. Nigdy tego jednak nie zrobił.

- Wstydziłem się – mówi. - Byłem wtedy nastolatkiem. Zakochany po uszy. Bałem się, że nie zechce ze mną rozmawiać, albo powie coś przykrego. To mnie paraliżowało.

Marek znał dokładnie jej plan lekcji. Wiedział, kiedy i pod jaką salą może być podczas przerwy. Starał się wtedy znaleźć „przypadkowo” w pobliżu.

- Ściągałem ją wtedy wzrokiem – mówi. - Na przerwach najczęściej siedziała z książką lub coś pisała w zeszycie. Kiedyś patrzył na nią przez kilka minut. Chyba wyczuła jego wzrok. Wreszcie podniosła głowę znad książki. Długo patrzyliśmy na siebie. Byłem jak zahipnotyzowany. Może gdybym wtedy się odważył do niej podejść…

Czekał też nią po lekcjach pod szkołą. Ala najczęściej jednak wracała z dwoma koleżankami, które mieszkały koło niej. Tym bardziej wstydził się do niej podejść.

- Najgorsze były ferie i wakacje – mówi. - Wtedy jej nie widywałem. Chodziłem w pobliże jej domu, kręciłem się po okolicy, ale ona chyba gdzieś wyjeżdżała wtedy na dłużej. Może wyjeżdżali w wakacje nawet za granicę. Wiem, że jej ojciec był dyrektorem w dużej firmie, a mama lekarką w szpitalu. Mieszkali w domku jednorodzinnym, takim typowym „klocku”. Ojciec miał dużego fiata, potem poloneza. Na tamte lata to było coś.

 

Ostatnie dni wakacji były dla Marka prawdziwą udręką. Nie mógł się doczekać, kiedy znowu zobaczy „swoją” Alę

 

- Po każdych wakacjach była coraz ładniejsza, a ja coraz bardziej w niej zakochany – mówi.

Na początku września pojawił się w szkole fotograf. Robił zdjęcia poszczególnym klasom. Także tej, do której chodziła Ala.

- Koniecznie chciałem mieć to zdjęcie jej klasy – mówi Marek. - Musiałem je zdobyć za wszelką cenę. Poprosiłem kolegę z jej klasy, żeby kupił zdjęcie także dla mnie. Skłamałem, że to dla mojej sąsiadki – emerytowanej nauczycielki, która odeszła ze szkoły kilka miesięcy wcześniej.

Zdjęcie IVa – klasy Ali – a zwłaszcza trzecią osobę w dolnym rzędzie zna na pamięć. Setki razy wpatrywał się w nią na fotografii. Pamięta każdy szczegół. Oglądał je przed spaniem i przed pójściem do szkoły.

Ostatnią szansę, żeby ją poznać stracił tuż po maturze

 

- Po egzaminach ustnych czekałem na nią na półpiętrze – mówi. - Wreszcie zobaczyłem ją na schodach. Szła powoli, nie widziała mnie. Kiedy w końcu chciałem do niej podejść, to z góry zaczęły zbiegać jej roześmiane koleżanki. Stchórzyłem. Ale spojrzała na mnie. Długo, przeciągle, aż mnie coś w żołądku ścisnęło. Poszedłem za nimi. Pod szkołą się pożegnały. Niestety, nawet gdyby chciał jeszcze raz spróbować, to nie miałem szans. Ala podeszła do samochodu, który stał zaparkowany przy ulicy. To był czerwony polonez jej ojca.

Po maturze Ala zniknęła. Marek wiele razy wystawał pod jej domem. Raz nawet z małym bukiecikiem stokrotek. Dał je potem mamie. Była zdumiona. Po raz pierwszy dostały bez okazji kwiaty od syna.

- Próbowałem się coś o niej dowiedzieć – mówi. - Wiem, że planowała zdawać na filologię angielską. W jej klasie były prawie same dziewczyny. Nie znałem ich, a głupio mi było je wypytywać o Alę. Wstydziłem się.

Po jakimś czasie zupełnie przypadkowo spotkał na ulicę dziewczynę z jej klasy. Znał ją z widzenia. Pozdrowiła go. Zaczęli rozmawiać, kto gdzie poszedł na studia, komu się noga podwinęła na egzaminach.

- Ona sama dostała się na historię – dodaje Marek. - Zaryzykowałem. Spytałem niby od niechcenia o Alę. W sumie nie musiała wiedzieć, że się z nią nie znamy.

- Podobno gdzieś wyjechała - usłyszałem. - Nie wiem, czy nie za granicę, bo miała zdawać na anglistykę. Może chciała przed egzaminami doszlifować język.

Życie toczyło się dalej swoim torem. Marek zdał na politechnikę. Miał mnóstwo zajęć na uczelni, do tego dużo czasu poświęcał dodatkowej nauce języka. Angielskiego oczywiście. Tak jak Ala…

 

- Wciąż nie mogłem o niej zapomnieć – mówi. - Kilka razy jeszcze byłem pod jej domem, ale widziałem jedynie jej rodziców

 

Studia zdał z bardzo dobrym wynikiem. Ze znalezieniem pracy nie miał żadnych problemów. Wkrótce też poznał Magdę – swoją przyszłą żonę.

- Pracowała u nas w zakładzie, w księgowości – mówi. - Dwa lata młodsza, drobna blondynka o ujmującym uśmiechu. Tym mnie ujęła. Spotkaliśmy się po pracy raz, potem drugi i zaiskrzyło.

Po roku wzięli ślub. Po kolejnym urodził się pierwszy syn, a za dwa lata drugi.

- Magda jest cudowną kobietą – mówi. - Nigdy do tej pory nie kłóciliśmy się. Jest bardzo rozsądna i wyrozumiała. Do tego gospodarna.

O „swojej” Ali wciąż jednak nie może zapomnieć.

- Wciąż mam to zdjęcie klasowe – mówi. - Nie oglądam go już może tak często jak w liceum, ale od czasu do czasu – jak sobie przypomnę. Trzymam je w biurku, w starym słowniku technicznym polsko-angielskim.

 

Wspomnienia ukochanej z równoległej klasy odżyły kilkanaście lat temu, kiedy postał popularny serwis internetowy Nasza Klasa

 

- W internecie spędziłem wiele godzin – mówi. - W końcu znalazłem najpierw naszą klasę, potem IVa, do której chodziła Ala. Na początku była tam tylko garstka osób. Skromne forum. Śledziłem wpisy. W końcu ktoś się spytał o Alę. Jakaś z jej koleżanek. Okazało się, że Ala skończyła anglistykę i jest w Stanach. Tyle. Nic więcej. Nikt nie miał z nią żadnego kontaktu.

Ta strona internetowa była przez długi czas ulubioną w Marka laptopie. Przez zdjęcia. Ktoś z jej klasy zamieścił na niej mnóstwo zdjęć z czasów szkolnych, z wycieczek, zabaw andrzejkowych. Na wielu z nich widać Alę.

- Wciąż wydaje mi się, jakby to było miesiąc temu – mówi Marek. - Ciągle wspominam tamte lata. Czasami przed snem wyobrażam sobie, że spotykam Alę gdzieś na ulicy. Raz nawet wydawało mi się, że szła koło swojego domu. Jechałem wtedy samochodem. Zatrzymałem się nawet, ale to nie była ona. Ktoś do niej podobny.

Ojciec Ali już nie żyje. Zginął w wypadku. Matka sprzedała dom i wyprowadziła się.

- Mało prawdopodobne, żeby Ala tu przyjechała – mówi Marek. - Kiedyś próbowałem znaleźć coś o niej w sieci, ale nie było żadnych wyników. Jeśli wyszła za mąż, to ma inne nazwisko. Nie ma jej też na żadnych portalach społecznościowych.

 

Magda, jego żona wie, że Marek przeżył młodzieńczą, niespełnioną miłość

 

- Nie wie tylko, że ja się wciąż w Ali jakoś tam podkochuję – mówi. - To nie jest oczywiście taka szczenięca miłość jak w liceum. Bardziej sentymentalny powrót do przeszłości. Wiem, że to może głupie, bo niedługo będę dziadkiem, a wciąż wspominam te czasy liceum. Mam czasami wyrzuty sumienia, kiedy myślę o tej Ali sprzed kilkudziesięciu lat, ale kocham swoją żonę. Myślę, że gdybym jej o tym opowiedział, to pogłaskałaby mnie po głowie i stwierdziłaby, że dziadkowi coś się w głowie porobiło. Z drugiej strony zastanawiam się czasami, co by było gdybym spotkał teraz Alę? Myślę, że nie poznałaby mnie. A nawet gdyby – to przecież my się w sumie nigdy nie poznaliśmy...

 

 

 

 

 

 

Tagi:

miłość,  małżeństwo, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz