Podobne artykuły:

W okolicach Sandomierza, wśród najstarszych mieszkańców zjawisko zwane „miernikiem” jest dobrze znane. Niektórzy słyszeli o tym od swoich dziadków, a są jeszcze tacy, co mieli z „miernikiem” bliskie spotkania. I nie są to bynajmniej miłe wspomnienia. Nawet dzisiaj, po tylu latach, wywołują u nich dreszczyk emocji.

- To wyglądało jak stolik około metrowej wysokości z lampką na środku; latało po polach, bez dźwięku i bardzo szybko. Wszyscy się tego bali, ludzie uciekali w popłochu na widok miernika - wspomina 89-letnia pani Marianna Zwierzyk z Sandomierza.

Marianna Zwierzyk do dziś z przerażeniem wspomina zjawę

Nie tylko ona spotkała się z tym tajemniczym zjawiskiem.

- To była jesień, wojna już się skończyła, byłem chłopakiem, mieszkałem w Koprzywnicy, matka wysłała mnie do Gnieszowic po pieniądze za dzierżawę łąki – wspomina pan Władysław z Sandomierza. - Już ciemno się robiło, wracałem na skróty przez pola, jak zobaczyłem miernika. Tak z kilometr ode mnie, leciał wzdłuż granicy między polami. Słyszałem jak ludzie o tym duchu opowiadali; ostrzegali żeby uciekać jak się to tylko zobaczy.

 

Zjawisko miernika było znane na ziemiach polskich od wieków

 

Tak nazywano polne demony - mieli to być nieuczciwi geodeci, którzy oszukiwali biednych ludzi, źle mierzyli ziemię, więc po śmierci latanie nad polami było ich pokutą.

- Jak zobaczyłem wtedy przed sobą tego miernika, to zamarłem ze strachu. Ja stanąłem i miernik też stanął. Nagle zakręcił i ruszył na mnie ! – kontynuuje pan Władysław. - Tak się przeraziłem, że ile sił w nogach gnałem do domu. Nie pamiętam tak szaleńczego biegu, słyszałam tylko jak serce mi mocno bije, krew szumi w uszach i przebierałem nogami ile sił przez te pola, nie bacząc na kałuże i krzaki. Biegłem tak szybko, że błoto miałem nawet na berecie. Gdy tylko zobaczyłem dom, to ile sił w płucach krzyczałem z daleka, żeby mi szybko otworzyli drzwi. Mama na szczęście wyglądała wtedy przez okno, usłyszała mój przeraźliwy krzyk i otworzyła szybko drzwi, a ja dosłownie wpadłem do środka jak pocisk. Tuż za mną przeleciał miernik! Tylko świsnęło! Nigdy się tak nie przestraszyłem. Do tej pory jak sobie przypomnę to spotkanie, to aż mi skóra cierpnie. Nie wiem co by się stało jakby mnie dopadł?

Jak czytamy w książce Leonarda Pełki „Polska demologia ludowa” , zjawisko miernika, miedznika (od między), świcnika (od świeczniki na stoliku), czy ometry (geometry) - było szeroko znane na ziemiach Rzeczpospolitej. Ludzie różnie sobie o miernikach opowiadali, nie tylko złe historie.

 

Bywało, że zjawa potrafiła być pomocna, np. gdy ktoś zabłądził, to oświetliła drogę

 

Pomagała bezpiecznie przebrnąć przez bagna i trzęsawiska. Siedzibami duchów mierniczych miały być tereny podmokłe, moczary, bagniska. Wszędzie tam, gdzie człowiek nie mógł dotrzeć, a co za tym idzie dokładnie wymierzyć. Był to teren w sam raz na kryjówkę duchów. Miernika przeważnie widywano w czasie adwentu i podczas postu.

- Miałam z dziesięć lat, byłam z mamą w domu w Skrzypaczowicach, okna z kuchni wychodziły na pola – wspomina Marianna Zwierzyk. – Nagle mama krzyknęła „chodź szybko dziecko”! Podbiegłam do okna, a mama pokazała palcem na pole sąsiada. Po świeżo zaoranej roli śmigało światełko na stoliku. Szybko i bez żadnego hałasu; to wyglądało upiornie. Pamiętam jak starsi bardzo często opowiadali, że widzieli miernika. Bali się. Ponoć nie wolno było przy nich zagwizdać. Choć panowało również przekonanie, że miernika właśnie gwizd odstraszał.

Miernik jest zaliczany do polnych, błędnych demonów. Słowo demon pochodzi z łaciny – daemon i oznacza nadprzyrodzoną potęgę, dolę. To stwór - istota występująca w wielu wierzeniach ludowych, mitologiach oraz wierzeniach słowiańskich. Zajmuje pozycję pośrednią między bogami a ludźmi, między sferą ziemsko-ludzką, materialną i duchową. Najczęściej to nieprzyjazny człowiekowi duch.

W opracowaniach etnograficznych jest wiele opowiadań o miernikach. Na Mazowszu mamy Potępienka i Straszka, w Giżycku Upiora, na Mazurach niemieccy osadnicy nazwali go Szpuka. Na Śląsku bywa znany jako świetlik bagienny, na terenie Łęczycy miernikiem nazywa się po prostu diabła.

Według naukowców, demon miernika jest ludowym tłumaczeniem niezrozumiałego w dawnych czasach zjawiska palącego się gazu błotnego (metanu) na bagnach. Pełzające płomyki, które zjawiały się znikąd musiały znaleźć jakieś wytłumaczenie, a wyobraźnia prostych ludzi, których jedyna nauka pochodziła z kościoła nie pozwalała na to. Stąd krok do przypisania tym naturalnym zjawiskom pochodzenie demoniczne i kary za grzechy. Grzesznik, który wzbogacił się na krzywdzie prostych ludzi, zgodnie z prawem boskim miał odpokutować swe występki po śmierci, błąkając się jak dusza potępiona po polach i bezdrożach.

- Nie słyszałam od starszych ludzi, żeby fizycznie miernik komuś coś zrobił. Ale sam widok wystarczył. Nikt nie wiedział co to jest - kończy pani Marianna. - No i w mojej okolicy nie było bagien ani trzęsawisk. Za to miernika widywano na wzgórzach. To nie mogło być zjawisko naturalne. Jakby to było wczoraj - doskonale pamiętam ten stolik z lampką.

W południowych rejonach Śląska jest taka legenda o fojermonie, czyli innej odsłonie miernika – ten demon ma ludzką postać z płonącą głową. Jedno z podań opowiada historię muzykanta, który wracając nocą z zabawy natknął się na fojermona. Życzliwy duch oświetlił mu drogę własną płonącą głową, jednak podczas rozstania człowiek nie podziękował fojermonowi. Za karę, już w ciemnościach, wpadł do strumienia. Morał jest jeden – nie wiadomo kim lub czym jest miernik, nie należy go jednak lekceważyć.

Przed nami czas letnich wędrówek, nie wiadomo gdzie kogo przygoda zawieje, więc lepiej mieć oczy szeroko otwarte. Bo może mroczną porą napatoczymy się na miernika i co wtedy?

Jeśli znasz historię o tajemniczych zjawiskach i duchach, a może przeżyłeś nieprawdopodobna historię - podziel się z nami. Czekamy na listy - redakcja@facetxl.pl

 

 

 

 

 

Tagi:

duch,  zjawa, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz