Partner: Logo FacetXL.pl
Podobne artykuły:

Do zdarzenia doszło w nocy - tuż przed godz. 23, kiedy większość mieszkańców trzypiętrowej kamienicy przy ul. Krakowskiej 8-10 - róg Ormiańskiej była w swoich mieszkaniach. Kamienica była własnością Ignacego Schönwettera. Według informacji prasowych z tamtego okresu, było tu zameldowanych 78 osób. W rzeczywistości mogła tu mieszkań około 200 lokatorów - większość z nich to były wielodzietne, biedne rodziny żydowskie.

Kamienica była w fatalnym stanie. Mieszkańcy wielokrotnie żalili się, że w wielu miejscach odpada tynk, a mury nie są stabilne. Budynek pochodzący z XVII wieku nigdy nie był gruntownie remontowany, mimo że władze Lwowa wielokrotnie nakazywały to właścicielowi.

Mieszkańcy tej kamienicy od dłuższego czasu - jak informowała ówczesna praca - obawiali się, że może dojść do tragedii.

 


Niepokoiła ich zwłaszcza rysa na murze, która kilka dni przed zawaleniem powiększyła się. Żalili się także, że z sufitu coraz częściej sypał się także tynk

 


(...) Krytycznego wieczora rozległ się głuchy trzask wiązań, a następnie runęła cała kamienica

aż do dolnych pięter, grzebiąc pod gruzami kilkadziesiąt osób i zasypując rumowiskiem całą szerokość ulicy, jedynie mieszkańcy trzeciego piętra mieli szczęście ocalić się uciekając przez ganek wiodący do oficyn. Groza położenia powiększała ciemność nocy, obawa runięcia dalszych części budynku, wydobywające się z pod gruzów jęki przysypanych i kłęby dymu, grożące w każdej chwil i wybuchem pożaru (...) - tak opisywał katastrofę dziennikarz "Nowości Ilustrowanych" z 1922 roku (nr 23)

(...) Widok katastrofy okropny - to z kolei relacja ze Słowa Polskiego z 1922 roku. (...) Dom, mający kilkanaście okien od frontu runął do poziomu ulicy z wyjątkiem dwu wąskich skrzydeł, które oparły się o sąsiednie budynki. Część dachu od lewej strony wisi w powietrzu, grożąc w każdej chwili zawaleniem. (...) Z pod gruzów mimo zgiełku i hałasu towarzyszącemu akcji ratowniczej dobywają się nieustanne jęki. Od lewej strony na wysokości podłogi pierwszego piętra wyciągają się z pod gruzów ręce kobiety, która nieludzkim głosem krzyczy o pomoc (...)

Według świadków, trwało to zaledwie kilka minut. Na miejscu wypadku dość szybko pojawiła się straż pożarna oraz wojsko. Akcja ratownicza trwała całą noc i następny dzień. Liczba ofiar wciąż rosła. Najbardziej tragiczny los spotkał rodzinę kelnera o nazwisku Link. Zginął ojciec i siedmioro dzieci. Najmłodsze miało 1,5 roku. Ocalała jedynie matka. Spod gruzów wydobyto 38 osób. Część z nich była w ciężkim stanie.

Wypadek w śródmieściu Lwowa opisywały wszystkie lokalne gazety. Dziennikarze sporo miejsca w swoich tekstach poświęcili pewnemu małżeństwu, którzy - kiedy kamienica zaczęła się walić - zbiegli na dół. Wtedy przypomnieli sobie o pozostawionych w pokoju pieniądzach. Wrócili po nie. Zginęli pod gruzami. Kilka dni później strażacy znaleźli ich oszczędności - prawie milion marek.

 


Jedna z gazet - "Wiek Nowy" opisywała także śmierć młodego mężczyzny, który tego feralnego dnia przyjechał do narzeczonej, żeby się jej oświadczyć

 


Zginęli razem pod gruzami zawalonej kamienicy. On - odświętnie ubrany. Na dole kamienicy znajdowały się m.in. sklepy. Większość z nich zamieniło się w rumowisko. Poza wyjątkiem: ocalał skład win, który mieścił się w jednej z piwnic. Nie ucierpiała ani jedna butelka.

W katastrofie udało się uratować wiele dzieci. Wśród nich było rodzeństwo - chłopczyk ok. 1,5 roku i kilkumiesięczna dziewczynka. Nikt się po nie nie zgłosił. Trafiły do sierocińca.

Po tej tragedii ustalono, że w chwili wypadku kamienica miała 282 lata i była zbudowana jako parterowy budynek. Przez lata dobudowywano kolejne piętra - bez żadnej dokumentacji i pozwoleń. Nikt też nie badał stanu fundamentów. Komisja, która starała się wyjaśnić przyczyny katastrofy nie mogła się też nadziwić, że felerna kamienica stała przez tyle lat, mimo że mury graniczne na parterze były cieńsze od tych na piętrze. Nazwali to "anomalią architektoniczną". To nie wszystko. Trawersy trzymające ciężar wyższych pięter były wpuszczone w mur na głębokość połowy cegły, a powinny sięgać na głębokość dwóch lub trzech.  

Kilka tygodni po wypadku urzędnicy lwowskiego magistratu zaczęli dmuchać na zimne. Po skontrolowaniu innych kamienic, wytypowali 20 budynków do natychmiastowej rozbiórki.

Po zawalonej kamienicy przy ul. Krakowskiej nie ma najmniejszego śladu. Dziś, w tym miejscu znajduje się kompleks hotelowy.   

 


Źródło:

Nowości Ilustrowane, nr. 23 1922 rok

kuriergalicyjski.com

Słowo Polskie nr. 121 1922 rok

Tagi:

lwów,  katastrofa, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz