Podobne artykuły:

Autor tekstu, Wacław Husarski poświęcił Kazimierzowi cztery strony tygodnika. Zaczyna tak: „ Żadne z bodaj małych miasteczek naszych nie doczekało się tak obfitej literatury, żadne nie natchnęło tylu malarzy, żadne nie zdobyło takiej popularności jak Kazimierz Dolny, dzisiaj zwany powszechnie Kazimierzem nad Wisłą. Zdawałoby się też, że dzieje jego są najdokładniej opracowane, a cuda malowniczości – znane szerokiemu ogółowi. Niestety, rzecz ma się inaczej. O Kazimierzu pisano wprawdzie bardzo wiele, ale za to bardzo bałamutnie i wszystkie jego opisy roją się od błędów i nieścisłości, począwszy od romantycznych iluzyj Balińskiego, który w kamienicach kazimierskich chce widzieć zabytki średniowiecza, kończąc na Czekierskim i jego opowieściach o Skowieszynku, Norbertankach, o Esterce i jej faktorach i moście na Wiśle. (…) A tymczasem dzieje miasta wypisane są wyraźnie również w licznych bardzo aktach i dokumentach, jak i na murach jego budowli. (…)

Niektóre opisy autora nie napawają jednak optymizmem, zwłaszcza te fragmenty, które dotyczą ówczesnych czasów (tekst jest z 1925 r.)

(…) Ostateczną wreszcie nędzę sprowadza ostatnia wojna i spalenie miasta przez cofających się Rosjan. Z wyjątkiem kościołów i kilku fragmentów, które udało się ocalić przed historyczną pasją moskali wskrzeszających metody strategiczne z czasów Kutuzowa, cały środek miasteczka zamienił się w stertę zgliszcz; nie remontowane w ciągu lat dziesięciu odwieczne rudery, które ocalały przed pożarem, popadły w zupełną ruinę.

(…) Nad temi szkieletami domów pozawieszali mieszkańcy fantastyczne parasole tymczasowych daszków celem ochrony przed deszczem i śniegiem; do sterczących nagich żeber poprzylepiali krzywe budki drewniane, których równowaga, acz chwiejna, budzi widoczny podziw. W taki to sposób powstała owa obłędna fantazja, wytwór niesamowitej pomysłowości miejscowych majstrów, złożony z pysznych barokowych fragmentów architektonicznych z okopconych sterczących kominów, z zabytków odwiecznej polskiej ciesiołki, z niewiarygodnych kletek, z zawieszonych w przestrzeni gontów, schodów zewnętrznych wiszących na drewnianym kołku; wszystko uwiecznione majestatycznemi szczytów kościelnych i cudami barokowych attyk.

(…) Urozmaicenie terenu podkreśliło fantastykę tego obrazu. Niewyczerpana w swojej żyzności kazimierska gleba oplotła tę niesamowitą geometrję bogactwem głębokiej zieleni bujnie pleniącej się na ruinach. Tak utworzył się ów splot groteski i poetyczności, grozy i humoru, jakiego nie wyśniłby żaden romantyk z epoki Hoffmanna, żaden ekspresjonista ze szkoły Meyrincka.

- Ten opis Kazimierza sprzed ponad 90. laty jest aktualny do dziś – mówi Bartłomiej Michałowski, artysta-malarz, związany z Kazimierzem. – W tym czasie wielu artystów jeszcze bardziej rozsławiło to miasto. Tutejsza kolonia artystyczna jest w rozkwicie; trzeba się z tego tylko cieszyć. Nie jest to przypadek, że do miasteczka nad Wisłą przybywają licznie artyści. Kazimierz był, jest i będzie magicznym miejscem.

W dalszej części artykuły czytamy:

(…) Tak dziś wygląda miasto, którego obywatele – Przybyłowie, Świderscy, Kuczewscy – nosili często tytuły doktorskie, z dumą wynosząc swój patrycjat; miasto, do którego ciągnęły niegdyś włoskie rodziny Fontanów, Sertów, Bononich, przywożąc ze sobą renesansowe poczucie piękna w życiu i w sztuce; gdzie ze względu na korzyści handlowe osiadali nie tylko gdańscy Mertensowie, ale angielscy Hamiltonowie, Elsonerowie, koligacąc z miejscowymi patrycjuszami i w drugim już pokoleniu zajmując stanowiska ławników i radnych miejskich.

(…) Znikły bez śladu świetności owe. Pozostało niesamowite dziwo malowniczości, jedyna w swym rodzaju pamiątka minionej chwały, nędzny, rozpadający się w gruzy Kazimierz.

- Tak rzeczywiście wyglądał Kazimierz po I wojnie światowej – mówi Bartłomiej Michałowski. – Można się o tym przekonać, oglądając chociażby dawne fotografie. Powojenne straty materialne były znaczne. Obecnie miasteczko wygląda kwitnąco, wystarczy przejść się po niektórych uliczkach, gdzie jak grzyby po deszczu powstają nowe domy, przypominające często prawdziwe pałace. Przez to jednak Kazimierz traci nieco na swojej intymności. A za nią to właśnie wszyscy Kazimierz kochaliśmy…

 

Źródło: Tygodnik Ilustrowany, nr 27, 1925 r.

Tagi:

kazimierz dolny,  historia, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz