Oto treść listu:

Ze smartfonem nie rozstawałem się nawet w toalecie. Maile, media społecznościowe, wiadomości z kraju i ze świata. Musiałem być na bieżąco. A nuż mi coś ważnego umknie? To było chore. Idąc spać, musiałem mieć go pod ręką, inaczej nie zasnąłem. Nie wyłączałem nawet powiadomień. (...)

Po przebudzeniu, od razu sięgałem po smartfona. Zanim zasnąłem musiałem także przejrzeć swoje ulubione strony. A było ich mnóstwo (...)

(...) Przez wiele lat "leczyłem" się wirtualnie. Wystarczyło wpisać objawy, a w wyszukiwarce pojawiało się od razu dziesiątki diagnoz, do tego oczywiście setki metod leczenia. A potem fora. Szukanie analogii. Czy ktoś ma takie same objawy jak moje? Jak sobie z nimi radził, co stosował, jakie badania robił. Taką wiedzą faszerowałem się czasami przez wiele dni. Potrafiłem nawet wertować strony medyczne stojąc w korku czy na czerwonym świetle. Potem była konfrontacja w gabinecie lekarskim. Prawdziwym, nie wirtualnym. "I co, znowu się pan naczytał głupot w internecie? - słyszałem nieraz od mojej lekarki rodzinnej. Ale i to mnie nie zniechęcało. Sprawdzałem potem w internecie, czy jej diagnoza jest rzeczywiście słuszna. I znowu godziny ślęczenia przed ekranem, porównywanie, analiza. A może moja lekarka się jednak myli? Może to anonimowi internauci mają rację? (...)

(...) Potem recepta. W internecie szukałem oczywiście przede wszystkim skutków ubocznych działania przepisanego mi leku. Nie wystarczała mi sama ulotka. Od czego są fora? I się zaczynała "jazda". Ktoś miał po takim leku silne bóle głowy, znajomy innego internauty dostał drgawek, a inny jeszcze po tym leku prawie stracił wzrok. I się nakręcałem. Brać ten lek czy nie? (...) Znajomy lekarz, z którym chodziłem kiedyś do jednej klasy zabronił mi w końcu wchodzenia na pseudomedyczne strony, łącznie z forami. Miał już dosyć moich telefonów z prośbą o radę. (...)

(...) Wytrzymałem kilka dni. Do momentu, kiedy kupiłem sobie nowy gadżet - smartwatcha. Ulubioną funkcją urządzenia było dla mnie mierzenie tętna i sztywności tętnic. Do tego aplikacja zdrowia na telefon. Super sprawa. Po dwóch tygodniach zgłosiłem się już do kardiologa. Prywatnie rzecz jasna, bo sprawa była "pilna". Za niskie tętno i lekka sztywność tętnic. Lekarz nic niepokojącego nie znalazł. Dla świętego spokoju założył mi holtera. Fizjologiczne spadki tętna w nocy - uspokoił mnie. Poza tym serce jak dzwon. (...)

(...) Nie wyobrażałem sobie, żeby wyjść z domu bez smartfona. Raz mi się to zdarzyło. Pojechałem do kolegi. Miał warsztat samochodowy. Zostawiłem u niego samochód do naprawy i miałem zamówić taksówkę przez aplikację. Przeraziłem się, że nie mam ze sobą telefonu. Kolega mi zamówił taksówkę. Kiedy wróciłem do domu, a nie było mnie raptem godzinę, to do wieczora siedziałem już wpatrzony w smartfona, bo przecież tyle rzeczy mnie w tym czasie ominęło...

(...) Podobnie na rowerze. Sporo jeżdżę, zwłaszcza w weekendy. Mam swoje ulubione trasy. Kiedy wracałem po kilku godzinach, to resztę dnia spędzałem oczywiście ze smartfonem w ręku.

Tak się uzależniłem od niego, że nawet jak pracowałem na działce, to miałem go wetkniętego w majtki. Dopiero potem kupiłem sobie specjalną opaskę na ramię, gdzie można go włożyć.

Któregoś dnia doszedłem do wniosku, że jestem uzależniony od smartfona. I zacząłem sprawdzać w internecie, co z tym fantem zrobić. Przy okazji zająłem się testami na inne uzależnienia. Czy mam problem z alkoholem, czy grozi mi seksoholizm, do tego rozwiązałem kilka testów z wiedzy ogólnej, dotarłem do prognozy pogody i sportu i tak spędziłem kolejny wieczór wpatrzony w ekran smartfona. (...)

Nie potrafiłem rozstać się z nim. Na chwilę odpocząć od przesuwania palcem po ekranie. To za trudne. Cały czas coś sprawdzałem, nawet w kolejce do kasy w sklepie, czy podczas tankowania lub odkurzania. To był nawyk. Nawet jak nie miałem powiadomienia o nieodebranym połączeniu, to i tak sprawdzałem, czy ktoś może jednak dzwonił. Tak samo z pocztą. Musiałem być na bieżąco. Nie mogłem niczego przegapić. Jeśli już wszystko przejrzałem, przeczytałem, obejrzałem, to na koniec sprawdzałem jeszcze wiadomości w spamie. Bo przecież przez pomyłkę mógł ktoś mi wysłać ważną informację np. o milionowym spadku dla mnie. (...)

(...) Czasami bolał mnie już kciuk od tego ciągłego klikania i przeciągania ekranu. Do tego zacząłem mieć problemy ze wzrokiem. Znalazłem na to rozwiązanie. Kupiłem specjalny ekran powiększający. (...)

Jeden z najgorszych dla mnie dni w ubiegłym roku związany był oczywiście ze smartfonem. "Pajęczyna" na ekranie. Niewiele widać. Sam byłem sobie winien. Potknąłem się na chodniku, jak przeglądałem wiadomości. Ratując się przed upadkiem, rzuciłem go z impetem o ziemię. Działał, ale co z tego, jak na ekranie nie było praktycznie nic widać. Nikt mi nie chciał od ręki tego zreperować. Chodziłem od punktu do punktu. Wreszcie udało się. Przy obiedzie mogłem już nadrobić internetowe zaległości. Do późna w nocy oczywiście (...)

(...) Dwa miesiące temu mieliśmy spotkanie absolwentów z mojego roku studiów. Przyszło kilkanaście osób. Było sporo alkoholu, dużo jedzenia. Po kilku godzinach zauważyłem, że wiele osób w trakcie rozmowy co rusz spogląda w ekran smartfona. Ja tak samo. Wtedy odezwał się Marek, nasz kolega. Stwierdził, że jeśli tak mają wyglądać nasze spotkania, to może w takim razie zrobić to online. Niech każdy wrzuci jakąś fotę na stronę, a inni to skomentują. Ochrzanił nas przy tym, że zamiast ze sobą rozmawiać, to pokazujemy sobie jakieś durne memy czy rysunki z internetu. Dodał przy tym, że tracimy czas na głupoty. (...)

Następnego dnia rano dotarło do mnie, że muszę coś z tym zrobić. Uwolnić się od ciągłego wpatrywania się w ekran. Zaczęło się od tego, że ledwo zdążyłem tego ranka do toalety, bo zapodział mi się telefon. Bez niego przecież nie da się posiedzieć na sedesie, bo muszę mieć z rana pewność, że kiedy smacznie spałem, to nic ważnego w nocy mnie nie ominęło (...)

Zacząłem się od tej pory kontrolować. Doszedłem do wniosku, że dziennie zajmuję się smartfonem nawet przez kilka godzin. Może dwie, może trzy. W tym czasie mógłbym robić tyle innych rzeczy, o których już dawno zapomniałem. Przecież kiedyś nie było internetu, smartfonów, a ludzie jakoś organizowali sobie ten wolny czas. I się nie nudzili. (...)

(...) Zacząłem od mediów społecznościowych - zero Facebooka, Instagrama. Żadnych zdjęć, wpisów, liczenia lajków, łapek w górę, łapek w dół. Przejrzałem pobieżnie moje ostatnie wpisy i zdjęcia. A to drzewko, a to kwiatek, a to talerz z pizzą. Kogo to obchodzi? A niedawno jeszcze co minutę zaglądałem, kto to polubił, kto dał serduszko, kto to zignorował. Wtedy się "zemszczę".

Najpierw miałem zamiar zlikwidować swoje konto. Ale pomyślałem, że wystarczy że nie będę na nie zaglądać. Albo od czasu do czasu. (...)

(...) Początki były ciężkie. Zaparłem się jednak. Przez pierwszy tydzień nie zajrzałem na te strony ani razu. Były jednak momenty, kiedy bezwiednie brałem telefon do ręki i już miałem klikać na ulubione ikonki na pulpicie. Powstrzymałem się jednak (...)

Gorzej było z innymi stronami. Nie chciałem popadać z jednej skrajności w drugą i odciąć się zupełnie od wirtualnego świata. To nie jest rozwiązanie. Postanowiłem jednak, że będę korzystać z internetu tylko w określonych porach dnia. I w ograniczonym czasie. Założyłem, że pół godziny dziennie musi mi wystarczyć. Kwadrans rano i tyle samo wieczorem. Pocztę - tylko wieczorem, ale w laptopie. To miało być takie dodatkowe "utrudnienie".

(...) Było ciężej niż myślałem. Wiele razy walczyłem na początku z pokusą, żeby jednak zajrzeć "po godzinach" do smartfona. Chociaż podejrzeć same tytuły. Łapałem się na tym, że dotychczas robiłem to z automatu, bez zastanowienia. Aby tylko klikać.

(...) Czułem się momentami jak palacz, który rzuca palenie i nie wie co zrobić z rękoma. Nagle się okazało, że mam też coraz więcej czasu dla siebie. To było niesamowite uczucie. Do tej pory wiele rzeczy odkładałem na później, bo akurat byłem zajęty szukaniem czegoś w internecie. A nie była to sprawa życia lub śmierci, tylko akurat w tym momencie wydawało mi się to niezmiernie ważne. Przecież lampa solarna w sklepie internetowym nie mogła czekać. Musiałem ją już teraz, w tej chwili zamówić. Bo się zaraz ściemnia. Bez sensu. (...)

Wytrzymałem. To już drugi miesiąc. Te pół godziny dziennie w zupełności mi wystarcza. Wiem, co się ważnego dzieje na świecie, w Polsce, jaka jest prognoza pogody na następny, co nowego w kinach i teatrze. I oczywiście sport.

(...) Za to dużo teraz czytam. Zwłaszcza w łóżku przed pójściem spać. Jak mnie jakaś książka wciągnie, to zapominam o tym, że mi wieczorem przysługuje "kwadrans smartfona".

 

 

 

 

Tagi:

smartfon,  telefon,  Internet,  uzależnienie, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz