Ewę poznał w mało romantycznym miejscu: w galerii handlowej. Wkładała zakupy do bagażnika czerwonego audi. Jedna z papierowych toreb rozerwała się. Część zakupów znalazła się pod samochodem. Jarek pomógł jej zebrać wszystko do nowej reklamówki.

- Zaczęliśmy rozmawiać o jej samochodzie - mówi nasz bohater. - Auto było rzeczywiście niesamowite, z potężnym silnikiem, pachniało jeszcze nowością. Myślę, że kosztowało grubo ponad 400 tysięcy złotych. Obok parkingu był letni ogródek kawiarniany i jak skończyliśmy pakować jej zakupy, to zaprosiła mnie na kawę.

Było to ponad rok temu. Od tamtej pory Jarek z Ewą zaczęli się spotykać co najmniej raz w tygodniu.

- Zaiskrzyło między nami już na pierwszym spotkaniu - przyznaje Jarek. - Ewa była jedynaczką.

 

Pochodziła z bogatej rodziny. Ojciec był znanym profesorem na uczelni, a mama z kolei właścicielką prywatnej i znanej w mieście przychodni

 

Nic dziwnego, że Ewa jeździła tak drogim samochodem. Miała też duży i nowoczesny apartamentowiec w jednej z najbardziej prestiżowych dzielnic, gdzie metr mieszkania kosztował ponad 12 tysięcy złotych.

Jarek żył o wiele skromniej. Inżynier z zawodu, pracował w zakładach energetycznych. Lubił swoją pracę, zarobki może nie rzucały na kolana, ale przynajmniej miał stabilną pracę. Dużo jeździł w teren, co jakiś czas miał szkolenia, konferencje.

Ewa była chirurgiem plastycznym. Mimo młodego wieku, cieszyła się już uznaniem i miała wielu pacjentów. Zarabiała również przyzwoite pieniądze. Na tyle przyzwoite, że na zakupach prawie w ogóle nie zwracała uwagi na ceny. Stać ją było na zaspokajanie wielu swoich kaprysów.

- Na początku czułem się z tym nieswojo - przyznaje Jarek. - Ewa czasami nalegała na obiad w restauracji, gdzie ceny były naprawdę wysokie. Wiedziała, że jest to dla mnie krępujące, kiedy rachunek za kolację wynosi kilkaset złotych i płaciliśmy po połowie. Potem już mnie nawet nie pytała, tylko sama regulowała rachunki.

 

Pierwszy wspólny urlop spędzili w Turcji w jednym z najbardziej luksusowych hoteli na wybrzeżu

 

- Zrobiła mi niespodziankę - mówi Jarek. - Powiedziała mi o wyjeździe tydzień wcześniej. Najpierw upewniła się jedynie, kiedy zaczynam urlop. To było dziesięć dni, podczas których byliśmy ze sobą przez całą dobę. Mieliśmy apartament z prawie 80-metrowych tarasem z jacuzzi. Siedzieliśmy w nim nago o zachodzie słońca, delektując się szampanem. Było super. Ewa była bardzo wymagająca w łóżku, ale miała też niezwykłe erotyczne fantazje. Pod tym względem byliśmy idealnie dobraną parą.

Nie wszystko jednak było tak idealne. Owszem, Ewa była bardzo inteligentną i zmysłową kobietą, trudno się było przy niej nudzić, ale sprawiała jednak często wrażenie rozkapryszonej jedynaczki.

- Kiedyś byłem świadkiem, jak w restauracji zrobiła awanturę kelnerce - mówi Jarek. - Chodziło o jakąś drobnostkę; większość osób nie zwróciłoby na to uwagi, ale Ewa była tak nieprzyjemna dla tej młodej dziewczyny, że było to żenujące. Wyszedłem wtedy na taras na papierosa i Ewa nie sądziła, że będę świadkiem tej awantury. Kiedy wróciłem, była już uśmiechnięta. Nie przyznałem się, że wszystko słyszałem.

Podobna sytuacja zdarzyła się także w hotelu w Turcji. Najpierw zbeształa sprzątaczkę, że odkurza pod drzwiami, kiedy ona akurat chce się zdrzemnąć, a potem taksówkarza, że akurat zbyt gwałtownie zahamował.

- Ewa niestety potrafiła być nieprzyjemna dla innych - przyznaje Jarek. - Przy mnie była inna. Do rany przyłóż. Brak jej jednak było pewnej empatii i życzliwości dla innych. Trochę mnie to raziło, ale tłumaczyłem to sobie, że każdy ma jakieś wady; ja również.

 

Z czasem wprowadził się do Ewy. Nie nocował u niej codziennie, bo co kilka dni musiał jeździć do mamy. Była po udarze

 

Wprawdzie rehabilitacja na szczęście przyniosła efekty, nie była sparaliżowana, nie miała większych problemów z mówieniem, ale to już nie była ta sama kobieta, kiedy cieszyła się wyśmienitym zdrowiem. Jarek zatrudnił do mamy opiekunkę, która przychodziła co drugi dzień. W pozostałe pomagał jej sam.

- Robiłem zakupy, wynosiłem śmieci, pomagałem w sprzątaniu - mówi. - Czasami wspólnie coś obejrzeliśmy w telewizji. Mama bardzo lubiła tenis i na bieżąco śledziła wszystkie mecze na sportowych kanałach.

Z Ewą spędzał każdą wolną chwilę. Często mieli gości, zwłaszcza w weekendy.

- Nie lubiłem jej znajomych - przyznaje Jarek. - To było w większości towarzystwo z bardzo bogatych rodzin adwokatów, lekarzy, przedsiębiorców. Wkoło tylko gadali o kasie, interesach, karierach. Chwalili się, gdzie kto ostatnio był i co kupił. Nuda.

Ewa nie wypytywała Jarka o jego rodzinę. Raz tylko spytała o rodziców. Nie skomentowała, że ojciec Jarka nie żyje, a mama choruje.

- Zauważyłem, że ona unika przykrych tematów, takich jak choroba, śmierć, jakieś nieszczęście - mówi Jarek. - To były tematy tabu. Tak, jakby nie wypadało o tym rozmawiać. Trochę mnie to dziwiło, bo przecież życie nie zawsze jest usłane różami. Było nam jednak ze sobą dobrze. Kiedy nie widzieliśmy się kilka dni, to tęskniliśmy za sobą, dzwoniliśmy do siebie nawet w nocy.

 

Po dziecięciu miesiącach bycia razem, Ewa któregoś wieczoru wspomniała o ślubie

 

- Zaskoczyło mnie to - przyznaje Jarek. - Nie myślałem wtedy o tym, żeby zalegalizować nasz związek. Owszem, kochałem Ewę, byłem nią oczarowany, było nam wspaniale w łóżku, ale nie byłem jeszcze gotowy na taki związek. Stwierdziłem jednak, że może rzeczywiście nie ma na co czekać i już za kilka dni klęknąłem przed nią w salonie z zaręczynowym pierścionkiem w ręku. Nie było może tak romantycznie jak na filmach, ale Ewa się wzruszyła. Chyba po raz pierwszy od kiedy byliśmy razem.

 

Bał się wizyty u przyszłych teściów. Ewa mało i rzadko o nich mówiła. Jeśli już - to same ogólniki. Widać było jednak, że czuje przed rodzicami respekt

 

- Słuchała się ich we wszystkim - mówi Jarek. - Kiedyś się przyznała, że nigdy im się nie sprzeciwiła. Nawet w wyborze szkoły średniej czy kierunku studiów.

Pierwsza wizyta była porażką. Mama Ewy ledwie rzuciła okiem na bukiet róż, który Jarek miał ze sobą. Kazała od razu włożyć go córce do wazonu. Chyba nawet nie podziękowała. Podobnie jej ojciec. Koniak - prezent od Jarka stanął w szeregu innych, drogich trunków w jego barku.

- Widać było, że Ewa w ich domu nie ma nic do powiedzenia - mówi Jarek. - Było strasznie sztywno, a Ewa była przez cały czas niesamowicie spięta. Posiedzieliśmy może ze dwie godzinki i się pożegnaliśmy. Spytali tylko, kiedy ślub i na ile osób będzie przyjęcie i tyle. Żadnych serdeczności, spontanicznych gestów, czułem się tak jak na spotkaniu biznesowym. Z ulgą wyszedłem z tej ich piękniej willi.

Tydzień później spotkali się ponownie. Tym razem w restauracji. Wytwornej i drogiej oczywiście. To były urodziny Ewy.

- Było tak samo nudno jak u nich w domu - mówi Jarek. - Kiedy wychodziliśmy z lokalu, wydarzyło się coś, co mnie zupełnie do nich zniechęciło. Szliśmy na parking. Obok niego, na pobliskim trawniku leżał jakiś mężczyzna. Nie ruszał się. Nie dawał znaku życiu. Wcześniej musiał chyba wymiotować, bo miał brudną twarz i marynarkę. Rodzice Ewy nawet na moment się nie zatrzymali. Ewa - jak zauważyłem - z obrzydzeniem odwróciła głowę. I ona, i jej mama są przecież lekarzami. Kiedy powiedziałem, że może trzeba mu pomóc, to usłyszałem, że to pewnie pijak jakiś, prześpi się i nic mu nie będzie. Nie mieli zamiaru nic zrobić. Szli dalej, jak gdyby nigdy nic. Tylko ja przystanąłem. Podszedłem do tego mężczyzny. Ewa ze złością zawołała, żebym go zostawił w spokoju i że się śpieszą. Wtedy coś się we mnie zagotowało. Krzyknąłem, żeby na mnie nie czekali. Ewa chwilę się wahała, ale kiedy zobaczyła że rodzice nawet nie odwrócili głowy w moją stronę, powoli poszła za nimi. U tego leżącego wyczułem słaby puls. Rzeczywiście czuć było od niego alkohol. Ostrożnie przewróciłem go na bok. Nawet nie jęknął. Zadzwoniłem na 112. Pogotowie przyjechało już po kilku minutach. Młody lekarz podziękował mi za pomoc. Zabrali go do karetki.

Kiedy Jarek wrócił do domu, Ewa siedziała na tarasie z papierosem w ręku i z drinkiem. Nawet nie spojrzała na niego. Dopiero po chwili odezwała się. Z żalem i pretensjami w głosie.

 

- Dzięki za fajne popołudnie - powiedziała. - Popsułeś mi całe urodziny. Mieliśmy jeszcze z rodzicami ustalić z tym ślubem, ale skoro wolisz zajmować zajmować się bardziej pijaczkami niż mną, to nie mamy dziś o czym gadać

 

Jarek nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Nie znał swojej narzeczonej od tej strony. Po chwili usłyszał kolejne zarzuty. Że za mało poświęca jej czasu. Co drugi dzień zajmuje się swoją mamą, zamiast zatrudnić opiekunkę na stałe.

- To było tak, jakbym dostał obuchem w głowę - mówi. - W jednej chwili otrzeźwiałem. Dotarło do mnie, że chcę się związać z kobietą, która ma pretensje o to, że zbyt dużo czasu poświęcam chorej mamie.

Tego samego wieczoru Jarek spakował swoje rzeczy i wyprowadził się od Ewy.

- Nie żałuję tej decyzji - mówi z przekonaniem. - Pośpieszyłem się z tymi oświadczynami. Dobrze, że przejrzałem na oczy.

 

 

 

 

 

Tagi:

narzeczona,  związek,  ślub, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz