Partner: Logo FacetXL.pl

Do tragedii doszło na prostym odcinku drogi nr 219; obecnie jest to krajowa "siódemka". Była piękna, słoneczna pogoda. Idealne warunki do jazdy. Autobus PKS, za kierownicą którego siedział 39-letni kierowca jechał do Gdańska. Kurs rozpoczął o 17.50 w Zaworach nad Jeziorem Kłodno. To miejsce chętnie odwiedzane przez mieszkańców Gdańska. Najwięcej pasażerów wsiadło w Kartuzach. Autobus był przepełniony. Wśród pasażerów były całe rodziny, licealistki wracające z biwaku, osoby udające się do pracy, turyści. Wiele osób stało w przejściu - między siedzeniami. W tamtych latach często się zdarzało, że nie wszyscy chętni mogli liczyć na miejsca siedzące.

Kierowca nie chciał już zabierać więcej pasażerów, ale zatrzymał się jeszcze w Żukowie i zabrał dwie osoby. Na ostatnim przystanku przed Gdańskiem do autosanu wsiadło jeszcze ośmioro pasażerów. Nie zabrał wszystkich chętnych. Ci, którzy zostali na przystanku, wieszali na nim psy. Za kilka godzin byli wdzięczni, że wciąż żyją... 

Następnym przystankiem miał być Gdańsk-Kokoszki. 500 metrów przed tym przystankiem kierowca zaczął wyprzedzać ciężarówkę. 

Na tym odcinku było ograniczenie prędkości do 50 km/h. Według śledczych, kierowca PKS jechał ok. 60 km/h. On sam przyznał w śledztwie, że prędkościomierz wskazywał nie więcej niż 45 km/h. 

 


Kiedy autobus zakończył już manewr wyprzedzania i kierowca chciał powrócić na swój pas, pękła opona - z przodu, z prawej strony. 

 


Autobusem zarzuciło. Kierujący stracił nad nim kontrolę. Zjechał na pobocze. Autobus z impetem uderzył w drzewo, które wbiło się w pojazd na długość ok. czterech metrów. Jedna z pasażerek, która przeżyła wypadek zeznała potem, że usłyszała jeszcze przeraźliwy krzyk "ratujcie się kto może". Potem już tylko huk i krzyki rannych.  

"- Jechałem do Gdańska, do dziewczyny na spotkanie - mówił wówczas jeden z pasażerów. - Wsiadałem ostatni do autobusu. Było tak ciasno, że nie mogłem wejść, tak że drzwi za mną zamknął pasażer, który siedział na pierwszym siedzeniu. Droga trwała krótko. Samego wyprzedzania tej ciężarówki nie pamiętam, bo było tak ciasno, że nie widziałem. Ale sam wybuch opony pamiętam (…) Ocknąłem się dwadzieścia minut później, jak karetki zaczęły przyjeżdżać. Ocknąłem się przed autobusem. Stałem na drzwiach. Drzwi się otworzyły w czasie wypadku, wypadłem do tyłu, drzwi się odbiły i zmiażdżyły mi nogę."

Akcję ratunkową - jako pierwsi - rozpoczęli przejeżdżający kierowcy oraz lżej ranni pasażerowie. Straż pożarna z Żukowa dotarła na miejsce po dwudziestu minutach. 

- Widok był przerażający - wspominał przed laty st. bryg. inż. Edmund Kwidziński, komendant powiatowy Państwowej Straży Pożarnej w Kartuzach. - Wokół autokaru leżały zmiażdżone ciała. W środku pojazdu wciąż znajdywało się wiele poupychanych gęsto ludzi. Toporkami, nożami, wszystkim co było pod ręką zaczęto rozcinać zmasakrowaną karoserię autobusu. Po chwili na miejsce dojechali strażacy. Wielu z nich wielokrotnie widziało groźne wypadki, jednak katastrofy o takiej skali nikt z nich się nie spodziewał. 

 


Zmiażdżone ciała tych, którzy zginęli układano wzdłuż drogi przy okolicznym rowie

 


Ci którzy jeszcze żyli, błagając prosili o pomoc. Wszędzie było słychać rozpaczliwe jęki i płacz.

– Ludzie biegali, wołali, pytali, kogo można wziąć do karetki – mówił jeden z pasażerów feralnego kursu. - Karetek było mało, dlatego pytali, kogo można na przednie siedzenie wziąć. Odezwałem się, przyszło pełno lekarzy, zawinęli mi nogę, wsadzili do karetki.

I jeszcze inny świadek (z wpisu internetowego): "Pamiętam doskonale. Prawie wsiadałem do tego autobusu w Żukowie, ale chciałem zaoszczędzić na bilecie - a ponieważ była ładna pogoda, to pomyślałem, że zdążę jeszcze stopem (wracałem w ten sposób z Kaszub).
Stopa złapałem... jechaliśmy... a tu nagle korek. Kierowca,z którym jechałem próbował go wyminąć polną drogą. I dopiero z tej drogi zobaczyliśmy, co się stało. Makabryczny obraz. Dużo ludzi, pierwsze karetki dopiero dojeżdżały na miejsce. Dwa dni później dowiedziałem się, że autobusem tym jechała moja koleżanka z podstawówki. Niestety, nie dane jej było dojechać do domu."
Pierwsze doniesienia medialne mówiły o kilku ofiarach, później o kilkunastu. Kolejne były coraz bardziej tragiczne.

 


 Na miejscu stwierdzono zgon dwudziestu pięciu osób

 


 ilku pasażerów zostało zmiażdżonych przez pień drzewa. Dwie kolejne zmarły w drodze do szpitala. Trzy następne nie przeżyły nocy. Po tygodniu ostateczny bilans wzrósł do 32 zabitych i 43 rannych; wielu z nich wyszło z wypadku z ciężkimi obrażeniami.

Liczba rannych przytłaczała. Lekarze, którzy przybyli na miejsce tragedii uwijali się jak w ukropie, żeby każdemu pomóc. 

Ówczesny minister transportu, Bogusław Liberadzki powołał specjalną komisję, która miała ustalić przebieg i przyczyny wypadku. Autobus był przeciążony o prawie dwie tony. Był przystosowany do przewożenia 39 osób siedzących i 12 stojących. W chwili wypadku w środku było 75 osób. 

Sąd Rejonowy w Gdańsku wydał wyrok po pięciu latach od chwili wypadku. W styczniu 1999 roku kierowca autobusu usłyszał wyrok: został skazany na karę dwóch lat pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania kary na okres próby czterech lat za umyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy i nieumyślne jej spowodowanie. Sąd uznał, że kierowca  przed wyjazdem w trasę nie dopełnił wszystkich obowiązków kierowcy - nie sprawdził ciśnienia w oponach. Dodatkowo sędzia orzekający uznał, że powinien był nie dopuścić do przeciążenia autobusu i jechać wolniej. 

Za dopuszczenie autobusu do ruchu mistrz stacji obsługi został skazany na karę jednego roku pozbawienia wolności, a zastępca dyrektora do spraw technicznych – na karę 10 miesięcy pozbawienia wolności. Wykonanie tych kar warunkowo zawieszono na okres próby dwóch lat.

Drzewa, w które wbił się autobus już nie ma. W lutym 2008 roku zostało wycięte. Trzy lata po katastrofie postawiono obok niego pamiątkową tablicę z nazwiskami ofiar. 

Discovery Channel poświęciło jeden z odcinków dokumentalnej serii „Największe polskie katastrofy” właśnie tragedii w Kokoszkach. 

 


źródło: 

https://twojahistoria.pl

https://dziennikbaltycki.pl

https://discoverychannel.pl

https://osp.pl

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Tagi:

wypadek,  autobus, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz