Partner: Logo FacetXL.pl

Ten gigantyczny samolot miał być cudowną bronią Hitlera w czasach II wojny światowej. Miał podbić świat. Ten konkretny egzemplarz z Roztocza niczego w tej wojnie nie zmienił, bo został zestrzelony przez partyzantów.

Napędzało go sześć silników, a z załadunkiem mógł ważyć 40 ton. Obsługiwała go 5-osobowa załoga. Mógł transportować nawet 120 żołnierzy lub jeden czołg. Messerschmitt 323 był produkowany przez dwa lata. Powstało 200 sztuk tego samolotu i żaden z nich nie przetrwał wojny. Te samoloty były wykorzystywane przez Niemców na wszystkich frontach. To one służyły m.in. do ewakuacji żołnierzy Africa Corps z Tunezji. Latał także do oblężonego Stalingradu. Był olbrzymi jak na tamte czasy - rzopiętośc skrzydeł wynosiła ok. 50 metrów, był tez wysoki na 10 metrów - dwa razy więcej niż popularny w tamtych czasie trasportowy junkers.

- Ten messerschmitt, po ostrzelaniu przez partyzantów musiał awaryjnie lądować w Łosińcu koła Suśca - mówi Leszek Plebański, przewodnik turystyczny po Roztoczu i pasjonat historii. - Niemcy wymontowali z niego prawie wszystkie elementy i podpalili. Nie chcieli, żeby cokolwiek dostało się w obce ręce. Zachowało się jedynie ten fragment skrzydła, który mieszkańcy wykorzystali do budowy mostku. Chodzili nim przed dziesięciolecia - najczęściej na niedzielną mszę do pobliskiego kościoła. Wkrótce powstał nowy most, a skrzydło pozostał do dzisiaj w tym samym miejscu.


Sama zagadka awaryjnego lądowania messerschmitta 323 pozostaje jednak do dzisiaj nie do końca wyjaśniona. Wszystko za sprawą fotografii, do której dotarł pasjonat historii z Roztocza


- Jej autorem jest Stanisław Minor, ps. Zemsta, partyzant z Drużyny Wschodniej Tomaszowskiego Obwodu Armii Krajowej - mówi Leszek Plebański. - Zrobił to zdjęcie z ukrycia. Widać na nim messerschmitta, obok konny zaprzęg i ludzi wokół samolotu. Najważniejszy jest jednak opis z tyłu zdjęcia. Jego autor zamieścił informację, że jest to rok 1942/43, w zimie. Niektóre źródła mówiły dotychczas o lecie 1944 roku. Do zestrzelenia samolotu przyznawały się różne oddziały partyzanckie - również po wojnie. Na opisie zdjęcia znalazłem jednak informację, że samolot został trafiony pociskiem wystrzelonym z rusznicy przeciwpancernej, a dokonał tego radziecki partyzant.

Zagadką pozostają okoliczności, w jaki sposób udało się zrobić to zdjęcie.

- W tamtych latach mało kto miał aparat fotograficzny - wyjaśnia pan Leszek. - Stanisław Minor mógł sobie na to pozwolić. Ojciec był przedwojennym oficerem, mieli na to pieniądze. Trudno jednak odgadnąć, jak udało mu się zrobić to zdjęcie. Początkowo sądziłem, że z ukrycia, z jakieś stodoły, ale najbliższe zabudowanie znajdowały się dosyć daleko od messerschmitta. Nie wykluczam, że autor zdjęcia podszedł bliżej samolotu w zamaskowanym białym stroju. Na śniegu trudno go było może zobaczyć.

Nie wiadomo też, skąd i dokąd leciał ten samolot.

- W tamtych latach - jak udało mi się ustalić w różnych źródłach - messerschmitt transportował m.in. rannych żołnierzy z frontu wschodniego - mówi przewodnik z Roztocza. - Przylatywał też na Zamojszczyznę po cukier z miejscowych cukrowni. Słyszałem również z kilku źródeł, że Niemcy wykorzystywali ten samolot również w celach zwiadowczych: miał robić zdjęcia przegrupowujących się oddziałów partyzanckich. Są to jednak tylko domysły. W literaturze jest niewiele informacji na ten temat.

Uszkodzony samolot stał na polu przez kilka miesięcy. Niemcy usiłowali go naprawić. Być może im się to udało. Samolot jednak nie wzbił się już jednak w powietrze, pomimo że Niemcy przygotowali dla niego prowizoryczny pas startowy. Wykorzystali w tym celu m.in. elementy blachy perforowanej, żeby wzmocnić podłoże.

- Do próby startu jednak nie doszło z prostej przyczyny - wyjaśnia pan Leszek. - Nie było takiego długiego pasa, na którym ten samolot mógłby się rozpędzić. Dlatego Niemcy wymontowali z niego części, a samą konstrukcję podpalili. Nie było z tym większego problemu, bo był on częściowo pokryty brezentem.

Wrak messerschmitta był łakomym kąskiem dla okolicznych mieszkańców. Metal, stal były na wagę złota.

- Nie jest żadną tajemnicą, że w okolicznych gospodarstwach jeszcze dzisiaj można natknąć się na elementy tego samolotu, które były w różnym celu wykorzystywane - kończy pan Leszek. - Niektórzy twierdzą, że stalowe rurki dobrze sprawdzały się m.in. w aparaturach do pędzenia bimbru.

Faktem jest, że jeden z dwóch zachowanych na świecie elementów tego samolotu znajduje się dziś właśnie w Polsce, na Roztoczu. Drugi fragment skrzydła z messerschmitta 323 można obejrzeć w muzeum w Berlinie.

Tagi:

wojna,  luftwaffe, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz