Partner: Logo FacetXL.pl

Poznajcie Hanę Dvorską. Jest już na zasłużonej emeryturze. Ale ani myśli siedzieć na kanapie z pilotem w ręku. Jest wciąż aktywna i nie potrafi wysiedzieć w jednym miejscu.

Studiowała na wydziale wychowania fizycznego i sportu. Przez pięć lat uczyła WF-u i języka czeskiego, a następnie zaczęła zawodowo zajmować się akrobacjami. Jest instruktorką ćwiczeń Les Mills, spinningu, spadochroniarstwa, paralotniarstwa, wspinaczki, jogi. Od dwudziestu lat wstaje punktualnie o godz. 5.20. Po Pradze, gdzie mieszka, nie jeździ samochodem. Chodzi lub biega. Albo tramwaj. Po sześćdziesiątce zaczęła jeździć na monocyklu, regularnie biega i skacze na spadochronie. Aha, jeszcze jedno - 28 września 2040 roku planuje wyjść za mąż. Tego dnia skończy 80 lat.

 


Jestem zwykłą kobietą jak każda inna, po prostu robię więcej salt - mówi o sobie

 


Do sportu ciągnęło ją od dziecka. Ojciec był fanem sportu. A Hana chciała też dorównać sprawnością swojemu starszemu bratu. Trudno jej było. Był starszy o siedem lat. Ojciec, widząc jej zamiłowanie do ruchu, zapisywał ją do różnych sekcji. A Hana wciąż wybrzydzała. Nie mogła się zdecydować na żadną dyscyplinę. Chciała spróbować wszystkiego. O być we wszystkim najlepszą. Biegała z treningu na trening. I tak zostało do dziś. Często powtarza, że dzień bez ruchu skraca każdemu życiu.

64-latka, która dziś swoją kondycją, sprawnością zawstydziłaby niejednego młodzieniaszka często powtarza, że nie rozumie kobiet w jej wieku, które skarżą się, że mają już tyle lat i czują się staro.

"Wszyscy się starzejemy. Poza tym starsze kobiety mogą tylko dziękować Bogu, że dożyły tak dużej liczby. To szczęście!" - powiedziała w wywiadzie dla portalu denik.cz.

Sama podkreśla, że nie planuje ani teraz, ani w przyszłości żadnych operacji plastycznych. Chce starzeć się naturalnie i z wdziękiem.

Najstarsza czeska kaskaderka wciąż podkreśla, że jej recepta na dobre samopoczucie to kochać ludzi, życie, śmiech, zwłaszcza z siebie. Nie przywiązuje nadmiernej wagi do swojego wyglądu. "Ważne jest to, jak się czujemy w środku - podkreśla w wywiadzie. - Myślę, że każdy powinien być dumny ze swojego wieku i doświadczeń, jakie ze sobą przynosi"

 


Kilka lat temu życie dało jej obuchem porządnie w głowę. Jej serce ledwo biło

 


Nic dziwnego. Kiedy okazało się, że ni z tego, ni z owego przewróciła się w domu, bo jej tętno wynosiło zaledwie 17 uderzeń na minutę, to niezbędna okazała się operacja wszczepienia rozrusznika. To uratowało jej życie.

Po zabiegu, Hana przeczytała zalecenia lekarskie - czego nie powinni robić pacjenci z rozrusznikiem. Lista zakazów była na tyle długa, że niewiele myśląc, wyrzuciła je do kosza.

"Gdybym przestudiowała, czego nie mogę zrobić, przeczytałbym, że z całą pewnością nie mogę nic - tłumaczy w wywiadzie. - Nie myślę o tym i robię wszystko jak wcześniej. I jak na razie to działa. Muszę mieć w sobie jakąś szczególnie fajną maszynę. Chodzę na wizyty kontrolne i jak na razie budzik mi w sercu dzwoni. Baterie mają wytrzymać osiem lat. Mam nadzieję, że uprawianie sportu nie wyczerpuje go szybciej. Bardzo szanuję lekarzy, gdyby nie oni, już bym nie żyła".

 


To nie był jednak koniec złych wiadomości dla Hany. Zaczęła coraz częściej mieć problemy ze wzrokiem, do tego nieznośne bóle głowy

 


Znów szpital, kolejne badania i kolejna poważna diagnoza - guz w mózgu. Przyjęła to z pokorą

 


"Nie myślę o guzie ani o rozruszniku, który mam w sercu - mówi. - Nie uważam też, że każdy dzień powinien być moim ostatnim. Przeciwnie. Uprawiam sport, żeby za dziesięć, dwadzieścia lat móc nadal być aktywnym. Aby nie być dla nikogo ciężarem. Kiedy czasami boli mnie głowa, przynajmniej wiem, co jest przyczyną."

Ta niezwykle silna kobieta czeka też na operację kolana. Po latach ćwiczeń, przeciążeń, zdecydowała się na endoprotezę. Lekarze pocieszają ją, że po operacji będzie mogła jeździć na rowerze. Hana podsumowała to tak: rower to zabawa, nawet jak nie będzie mogła chodzić, to i tak będzie skakać na spadochronie. Najwyżej będzie lądować na tyłku, żeby oszczędzać to kolano.

Na zdjęciach kaskaderki widać, że ma umięśnione ciało, bez grama tłuszczu. To efekt jej specjalnej "diety". Nazwała ją żartobliwie 3xN - nie kupuje, nie ma, nie je. A na poważne, to je same proste rzeczy. W fast foodzie była raz w życiu. Nie zażywa żadnych suplementów, nie pije żadnych dziwnych napojów. Je absolutnie wszystko, ale nigdy nie wstaje syta od stołu. Mówi, że najlepiej, jak po zjedzeniu człowiek wciąż czuje lekki głód.

Mimo choroby, bólu, problemów w prywatnym życiu (Hanę opuścił mąż po 30 latach związku), wciąż szuka nowych wyzwań.

 


Nie tak dawno zaparła się i nauczyła się grać na perkusji

 


Krótko po tym w mediach społecznościowych zamieściła ogłoszenie, że "niedoświadczona perkusistka podejmie pracę w równie doświadczonym zespole". Nie dostała żadnej propozycji.

Jako doświadczona kaskaderka występowała w wielu filmach. Hana się śmieje, że jak trzeba kręcić scenę ze starszą panią, która biega po płonącej wiosce, wylatuje w powietrze od wybuchu, to wtedy dzwonią do niej. I nie odmawia. A to, że potem boli? To ma wkalkulowane w ten zawód.

Czy jest coś, czego zazdrości innym? 64-latka nie ukrywa, że zazdrości ludziom w jej wieku, którzy nie odczuwają bólu. To właśnie nazywa prawdziwym szczęściem. I nie może pogodzić się z tym, że są w jej wieku tacy, którzy lepiej znoszą morsowanie w Wełtawie. Ale nie mają rozrusznika serca ani guza w mózgu...

 

 

 

Źródło:

 

 

 

https://www.idnes.cz/onadnes/vztahy/optimismus-nemoc-kaskaderka-hana-dvorska-ona-dnes.A240322_094150_ona-vztahy_cerv

 


https://www.denik.cz/spolecnost/kaskaderka-hana-dvorska-vek.html

Tagi:

zdrowie,  fitness, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót