Partner: Logo FacetXL.pl
Podobne artykuły:

Rozmowa z Pawłem Franczakiem, psychologiem z Warszawy

 


Czy ma pan sposób - jako psycholog, żeby od rana mieć dobry humor?

- O poczucie humoru walczę jak o niepodległość. Bez niego, to jak mawia moja koleżanka “nic, tylko się położyć i ziemią nacierać”. W życiu najważniejsze są dla mnie miłość i humor. Kto ma dużo miłości, to ma i humor, a jak ma humor - znajduje łatwo miłość, bo lgniemy do takich osób. Mam to szczęście, że rano budzi mnie przytulenie żony i dwóch synków, mam przyjaciół i pracę, którą kocham, co mocno utrudnia mi bycie ponurakiem, choćbym chciał. Jednak prawdziwym testem poczucia humoru są sytuacje trudne, ciężkie. Andrzej Nehrebecki, psychoterapeuta i superwizor, twórca psychoterapii Pełni powiedział kiedyś, że trzeba tak żyć, by nie tracić poczucia humoru nawet, gdy zaraz naziści mają wepchnąć nas do komory gazowej. To oczywiście ekstremalny przykład, ale humor jest jak mięsień - im częściej go ćwiczymy, tym jest mocniejszy. Żeby to zrobić, trzeba odnaleźć w sobie iskrę, która nigdy nie gaśnie - iskrę radości życia. Ona jest tam zawsze, trzeba tylko trochę uważności i uporu, by nic jej nie zgasiło. I odwagi, bo humor wymaga często wielkiej odwagi. Pracowałem w Fundacji Czerwone Noski Klown, która pomaga dzieciom w polskich szpitalach; odwiedzają je klowni medyczni. Wiele się od tych wspaniałych ludzi nauczyłem. Jakiej siły trzeba mieć i jakiej odwagi, by jako klown wejść na dziecięcy oddział onkologiczny, być radosnym i bawić się z dzieckiem, o którym wiadomo, że wkrótce umrze? A przecież to dziecko potrzebuje humoru jak każde inne.

 

 

 

Dlaczego niektórzy krzywym okiem patrzą często na tych, którzy się uśmiechają i mają dobry nastrój? To zazdrość, że samemu jest się w kiepskim nastroju?

- O tym mówię, kiedy wspominam o odwadze w humorze. Ponuraki i zawodowe ofiary losu to zazwyczaj osoby biernie agresywne, które chcą, byśmy się nad nimi litowali i broń Boże nie cieszyli przy nich życiem. Wycinają humor jak chwasty. Kiedy obok pojawia się ktoś żywotny i radosny, będą wściekłe, bo śmiech, zwłaszcza z samych siebie, unicestwia ich marudzenie i ofiarzastość. A być ofiarą jest tak przyjemnie, zwłaszcza w Polsce.

 

 

 

Czy powiedzenie "w zdrowym ciele, zdrowy duch" działa też odwrotnie?

- Być może osoby pełne radości mogą być wolne od pewnych schorzeń, ale znam sporo zrzęd, które cieszą się znakomitym zdrowiem. Być może dlatego, że ich narzekanie dobija ich bliskich. Rodzina się na takie marudy wścieka i ma ich dość, mówiąc w skrócie: cierpi przez nich. Co oznacza, że niesie za nich ciężar, który inaczej taka rodzinna zrzęda musiałaby nieść sama. Ja podziwiam raczej tych, którzy potrafią śmiać się zwłaszcza wtedy, gdy są chorzy, słabi. Od takich osób można nauczyć się wiele. A czego można nauczyć się od ponuraka? Milton Erickson, wielki terapeuta, był osobą po dwóch rzutach polio i miał wiele dolegliwości fizycznych. Pracował wiele lat, mimo bólu, nie tracąc ducha i radości z życia. Poczucie humoru to dziedzina sztuki - warto ją opanować nie dla zdrowia, a dla czystej przyjemności, jaką daje. Erickson był w tym mistrzem.

 


Niemal codziennie jesteśmy bombardowani złymi informacjami: wojna, pandemia, kryzys, afera. To wielu dołuje i wprowadza w zły nastrój. Unikać takich informacji czy nauczyć się je ignorować?

- Staram się ich unikać na tyle, ile to możliwe. Ponieważ nie jest możliwe w stu procentach, pomaga mi zdrowa perspektywa, mianowicie - nie mam na te wielkie rzeczy żadnego wpływu. Jestem mały w porównaniu do ogromnych sił, które decydują o wojnach, giełdowych krachach, pandemiach, kataklizmach. Jeśli uznałbym, że w mojej mocy jest im zapobiec, chyba padłbym pod takim ciężarem. Pomijając, że to wyższościowe. Uważam też, że życie jest trochę za krótkie, by spędzić je na lęku. Jak powiedział Mark Twain: “jako stary człowiek stwierdzam, że całe życie bardzo cierpiałem z powodu problemów, które nigdy nie nastąpiły”.

 


Przychodzi do pana pacjent i oświadcza, że jest "urodzonym pesymistą". Co mu pan poradzi?

- Po coś mu ten pesymizm jest potrzebny, więc jeśli nie chce się go pozbyć - niechże sobie pesymistą będzie. Jeśli zaś doskwiera mu własne czarnowidztwo, to jest to głębsze pytanie. Być może chroni go to przed nadmiarem szczęścia? Jeśli wszystko mu się udaje i jest zadowolony na każdym polu, to może przekracza to jego limit dobra? Każdy z nas taki limit ma, często związany jest z lojalnością do rodziny pochodzenia: jeśli rodzice byli ubodzy, to nam będzie trudno cieszyć się z pieniędzy. Taki pesymista więc odbiera sobie frajdę z posiadania pieniędzy swoimi czarnymi myślami. Utrzymuje swoje szczęście w pewnych granicach. Jedno w pracy z kimś takim jest pewne: będę przy nim sobą. Będę radosny i żywotny, cokolwiek on/ona by o tym nie myślał. To może być terapeutyczne bardziej niż jakiekolwiek interwencje i interpretacje.

 

 

 

Jeśli za dziesięć lat pojawi się na rynku tabletka, która sprawi, że wszyscy wokół będą uśmiechnięci, zadowoleni i szczęśliwi, to czy zmieni pan zawód?

- Jak wszyscy będą uśmiechnięci i szczęśliwi, to wylatuję na Marsa. Co to za świat bez smutku, złości? Na nie też zróbmy miejsce. Co nie oznacza, że mamy te uczucia postawić na piedestale i się do nich modlić. Kursem, który warto obrać, jest ten na miłość i humor. Ja sam musiałem się tego nauczyć, bo kiedyś byłem większym ponurakiem. Jak sobie tylko to przypomnę, jak marnowałem życie na ponuractwo i narzekanie, to… śmiech mnie ogarnia!

 


Paweł Franczak jest filozofem i psychoterapeutą pracującym w nurcie psychoterapii Pełni (MetaSystemowej). Pracuje z parami, rodzinami i klientami indywidualnymi. Wspólnie z żoną Mają Molską-Franczak prowadzi warsztaty dla par.

 

 

 

Tagi:

psycholog,  porada,  humor, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz