Marta była od zawsze ukochaną i rozpieszczaną przez Adama córeczką. Jedynaczka. W jego oczach najpiękniejsza i najmądrzejsza na świecie. W szkole należała do najlepszych. Podobnie na studiach. Skończyła psychologię z wyróżnieniem. Kiedy zaczęła robić doktorat, Adam nie krył dumy ze swojej jedynaczki.

- Była nie tylko mądra, inteligentna, ale i śliczna - mówi ojciec Marty. - Kręcili się koło niej różni kandydaci na chłopaka, ale ona była bardzo wymagająca. Na tego jedynego wciąż czekała.

I w końcu się doczekała.

 

Borys, bo tak miał na imię, nie powalił Adama na kolana swoim wyglądem

 

- Niski, łysiejący, w moich oczach zupełnie nie pasował do Martuni - mówi Adam. - Nie to było jednak dla mnie najgorsze. Nie miał studiów. Był mechanikiem samochodowym. Dla mnie to było trudne do akceptacji.

Pierwsze spotkanie z chłopakiem Marty nie było zbyt budujące. Borys wyczuł od razu, że ojciec Marty podchodzi do niego z dużą rezerwą. Wypytywał go o rodzinę, jego pracę, plany na przyszłość.

- Chciałem wiedzieć, z kim moja córka się spotyka i znika na całe wieczory z domu - wyjaśnia Adam. - Poza tym, wybierali się razem na dwa tygodnie do Egiptu. Trochę się martwiłem, bo tam zginęła wtedy jakaś Polka i się nakręcałem. Zawsze się martwiłem o córkę na zapas.

Marta od dłuższego czasu nie mieszkała już z rodzicami. Przeniosła się do mieszkania po babci. W samym centrum. Borys u niej często nocował, powoli przygotowywała Adama do tego, żeby pogodził się z myślą, że nie jest już małą córeczką tatusia.

 

Ania, żona Adama w kółko mu powtarzała, że to jest jej życie, jej wybory i że musi się z tym pogodzić. Miała też żal, że mąż jest obcesowy w stosunku do Borysa

 

- Fakt, uprzedziłem się do niego już na samym początku - przyznaje Adam. - Owszem, był miły, sympatyczny, ale całe życie wyobrażałem sobie, że moja córka wyjdzie za mąż - a o tym coraz częściej wspominała - za kogoś o większych aspiracjach. Nie mam nic przeciwko mechanikom samochodowym, ale Borys zupełnie mi nie pasował do Martusi. Żona z kolei bardzo go polubiła.

Widać było gołym okiem, że młodzi się kochają. Nie krępowali się okazywać sobie czułości przy ludziach. Żona mi ciągle powtarzała, że najważniejsze, że się kochają. Marta wyglądał na naprawdę szczęśliwą. Ja jednak zupełnie nie mogłem się przekonać do Borysa.

Adam nie chciał robić przykrości córce. Starał się być miłym dla Borysa - zwłaszcza w jej obecności. Córka jednak na tyle dobrze znała swojego ojca, że zdawała sobie sprawę, ile wysiłku go to kosztuje.

- Kiedyś spytała mnie w kuchni, dlaczego go nie lubię - przyznaje Adam. - Zaprzeczyłem oczywiście, ale potem zacząłem chaotycznie się usprawiedliwiać i wyszło to wszystko fatalnie. Widziałem, że Marta chyba zaraz się rozpłacze. Powstrzymała się jednak.

Między nimi nie było już jednak tak jak dawniej. Czuł, że córka ma do niego żal.

- Coraz rzadziej nas odwiedzali - mówi Adam. - Marta też już nie przychodziła tak często jak wcześniej.

Zdążył jednak "przepytać" ją o szczegóły z życia jej chłopaka. Borys był w domu najmłodszy. Miał dwójkę rodzeństwa.

 

Siostra mieszkała za granicą, a z bratem nie miał od lat żadnego kontaktu

 

Wyjechał z domu po śmierci mamy. Zmarła na raka. Borys o jej śmierci dowiedział się w dniu swojej ustnej matury z języka polskiego. Potem zachorował ojciec i wszystko było na głowie Borysa. Brat zaczął pić, potem ruszył gdzieś w Polskę i do dzisiaj nie daje znaku życia. Siostra z kolei była pielęgniarką. Kiedy nadarzyła się okazja, wyjechała do pracy do Norwegii.

- Marta poznała Borysa właśnie w warsztacie, gdzie pracował - mówi Adam. - To był zupełny przypadek. Przepaliła jej się żarówka, a przejeżdżała obok tego zakładu. Borys przejął go po wujku. Większość napraw wykonywał sam. Jak było dużo pracy, dzwonił po swojego kolegę. Tego dnia, kiedy Marta po raz pierwszy spotkała Borysa, padał rzęsisty deszcz. Ujął ją tym, że widząc jej auto na podjeździe, podszedł do samochodu z parasolką, żeby nie zmokła. Wcześniej Marta zadzwoniła do niego na numer, który był na szyldzie, żeby się umówić na wymianę żarówki.

To wszystko Marta opowiedziała rodzicom, kiedy były imieniny Adama. Borys też był zaproszony, ale akurat wtedy zmogła go grypa. Córka potwierdziła, że Borys miał całe życie pod górkę. Z rodzeństwem kiepsko się dogaduje, poza wujkiem nie ma bliższej rodziny. Jest za to bardzo związany z ojcem, którym się opiekuje.

 

- Wiedziałem, że Marta jest w nim zakochana po uszy - przyznaje Adam. - Widać to było gołym okiem

 

Była po prostu szczęśliwa. Byłem ciekawy, czy i kiedy planują ślub. Uprzedziła moje pytanie. Stwierdziła, że jest im tak dobrze razem, że na najbliższe święta chcą się zaręczyć. Planują też skromny ślub. Tylko najbliżsi. Kilkanaście osób. W planach mieli też podróż poślubną. Do ukochanej przez nich Toskanii.

Żona Adama miała w oczach łzy ze wzruszenia. Adam z kolei udawał - na szczęście udanie, żeby nie urazić córki - że się cieszy z ich planów.

- Nie, nie cieszyłem się - przyznaje. - Nie widziałem jakoś Borysa w roli mojego zięcia. Wiem, że byłem niesprawiedliwy; nie znałem go na tyle dobrze, żeby w jakikolwiek sposób oceniać. Nie pasował mi jednak do córki. Już nawet przebolałem to jego wykształcenie - że nie ma studiów. Ale kiedy Marta zaczęła robić karierę naukową, to on w tym czasie - umorusany w smarach - zmieniał sprzęgło czy wymieniał olej w samochodzie. Starałem się to jakoś zaakceptować, ale z trudem mi to przychodziło. Dla mnie to były ich dwa różne światy. Wciąż widziałem w nim więcej wad niż zalet. Chociażby to, że palił dużo papierosów, co irytowało bardzo Martę, a poza tym, że ten jego warsztat nie miał raczej większych perspektyw. Kiedyś Marcie się wypsnęło, że był miesiąc, kiedy wyszedł ledwie na zero. Takie były koszty m.in. ogrzewania.

Miesiąc temu Adam przyjechał do jego warsztatu. Żadna tam wielka naprawa. Swój samochód serwisował w autoryzowanym zakładzie. Jego trzyletnie, luksusowe volvo wyglądało wciąż jak z salonu. Pękła jednak ramka mocująca tablicę rejestracyjną.

- Chciałem przy okazji zobaczyć, jak ten jego warsztat wygląda - mówi Adam. - Tak jak sobie wyobrażałem: nowego samochodu to bym tu nie zostawił. Widać, że lata świetności miał za sobą. Było jednak czysto i schludnie, to trzeba przyznać.

 

Borys był zaskoczony wizytą przyszłego teścia. Kiedy kończył przyczepiać ramkę, zadzwonił telefon. W trakcie rozmowy nagle spoważniał, stwierdził, że zaraz będzie i rozłączył się.

 

- Sorry, muszę jechać - rzucił krótko. - Tato zasłabł. Dzwoniła sąsiadka.

Jego samochód tego dnia stał na kanale. Wymieniał w nim przegub. Już dawno miał to zrobić. Borys chciał zamówić taksówkę, ale Adam zaproponował, że go podwiezie. Ruszyli z piskiem opon.

- Wiedziałem, że mieszka w starej kamienicy - mówi Adam. - Szybko dojechaliśmy na miejsce. Miałem zostać w samochodzie, ale pomyślałem, że może się na coś przydam. Po drodze Borys mi powiedział, że ojciec choruje na serce i cukrzycę, a poza tym ma problemy z chodzeniem. Zagląda do niego niemal codziennie, tak samo jak sąsiadka, której płaci za gotowanie i opiekę.

Kiedy weszli do mieszkania, ojciec leżał w łóżku. Stała przy nim sąsiadka. Kiedy przyszła do niego, leżał na podłodze. Jakoś go ocuciła, pomogła się położyć. W domu było czyściutko, schludnie. Na stole mnóstwo leków. Adam zauważył jeszcze mnóstwo zdjęć na regale. Na jednym z nich Adam z ojcem. Stali na brzegu rzeki z wędkami. Sąsiadka zaraz wyszła, bo zostawiła obiad na kuchence.

- Borys od razu zmierzył ojcu poziom cukru glokometrem - mówi Adam. - Widać, że ma w tym wprawę. Przykrył kołdrą, poprawił poduszkę i z czułością pogładził po dłoni. Potem odwrócił się do mnie. "Przepraszam, ale muszę tatusiowi zmienić pampersa" - powiedział przepraszającym tonem. Kątem oka widziałem, jak zużyty pampers ląduje po chwili w plastikowym worku. Z pewnością nie robił tego po raz pierwszy. Kiedy wychodziliśmy, widziałem jak z czułością całuje ojca w policzek. "Cukier już ok, będę jak zwykle wieczorem"

Adam odwiózł Borysa do warsztatu. Kiedy się żegnali, po raz pierwszy powiedział do niego "synu" i dodał, że musi się powoli do tego przyzwyczajać.

- Długo jeszcze widziałem go we wstecznym lusterku, jak patrzył za mną - kończy Adam. - Co jak co, ale zięć to mi się udał.

 

 

 

 

 

 

Tagi:

ojciec,  zięć,  rodzina, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz