Partner: Logo FacetXL.pl

Młodszy syn, Maciek, w przyszłym roku skończy 32 lata. Adaś jest od niego dwa lata starszy. Od małego super się dogadywali - pomagali sobie, starszy opiekował się młodszym, wspólnie się bawili, grali w piłkę, nawet kolegów mieli tych samych.

Maciek skończył informatykę. To była i jest jego pasja. Jako nastolatek tworzył już własne programy, a komputer nie stanowił dla niego żadnej tajemnicy.

- Ciągle coś w nich dłubał, zmieniał, ulepszał - mówi Jan. - Był komputerowym i informatycznym guru w swoim środowisku.

Adam z kolei - jeszcze w szkole podstawowej - oświadczył, że zostanie kiedyś lekarzem. I był w tym konsekwentny.

- Razem z żoną śmieliśmy się, jak będąc jeszcze dzieckiem, codziennie bandażował łapki pluszowym misiom, mierzył im temperaturę, robił okłady - śmieje się Jan. - I dopiął swego. Na egzaminie na medycynę był w pierwszej dziesiątce najlepiej zdających. Radził sobie doskonale. Był jednym z najlepszych studentów. Wybrał specjalizację z kardiologii. Nie miał potem problemu ze zdobyciem etatu. Mógł wybierać i przebierać w ofertach.

 


Jan nie kryje dumy ze swoich synów. Podobnie jak Maria, jego żona

 


I zawodowo, i finansowo radzą sobie znakomicie. Obydwoje też ożenili się, są w szczęśliwych związkach. Dzieci ma tylko Maciej. Dwójkę.

- Z synowymi super się dogadujemy - podkreśla Jan. - Jedna wykłada prawo na wyższej uczelni, druga, żona starszego jest też lekarzem. Pediatrą. Ma też własną praktykę.

Oczkiem w głowie Jana i Marii są wnuki. Dwójka wspaniałych urwisów, którzy uwielbiają wizyty u dziadków.

- Od kiedy jesteśmy na emeryturze, to chłopcy są bardzo często u nas - mówi Jan. - Zdarza się, że odbieramy je też czasami z przedszkola, bo rodzice są tak zapracowani, że nie zawsze mają na to czas.

To właśnie spędza sen z powiek naszemu bohaterowi. Jan podkreśla jednak, że opieka nad wnukami nie jest dla niego i żony żadnym problemem.

- Ja się absolutnie nie skarżę - zastrzega. - Kocham wnuki i chętnie się nimi zajmuję, ale czasami z przerażeniem obserwuję, jak młodzi ludzie - tacy jak nasi synowie - nie mają czasu, żeby znaleźć chwilę dla siebie, zjeść normalny obiad czy razem spędzić chociaż jeden weekend w miesiącu odpoczywając. Nie wiem, jak oni dają radę pracować codziennie od rana do późnego wieczoru. Przecież to się odbije na ich zdrowiu. Kiedyś im to powiedziałem. Że zarabiają po to, żeby kiedyś mieć pieniądze na - odpukać - leczenie.

Jan przez 45 lat pracował w jednej firmie - jako inżynier w zakładach farmaceutycznych.

- Wiem, że to były zupełnie inne czasy i nie da się tego porównać - mówi. - Być może gdyby wtedy byłaby możliwość dorobienia się, to też pracowałbym po godzinach czy na dodatkowym etacie, ale wtedy musiało wystarczyć to, co było. Oczywiście, jak trzeba było, to zostawaliśmy po pracy, bo plan trzeba było zrobić, z tym wiązały się premie, nagrody, ale to były sporadyczne sytuacje. A teraz? Maciek jak ma pilne zlecenie, a głównie takie ma - to bywało, że przez tydzień kładł się spać o świcie. Kiedyś wspomniał, że nie spał dwie doby, bo musiał skończyć jakiś projekt. Podobnie Adaś - z dyżuru w szpitalu biegnie do jednej, potem do drugiej przychodni, potem ma jakieś zajęcia ze studentami. Dwa razy w tygodniu ma pacjentów u siebie w prywatnym gabinecie. Nie tak dawno słyszałem, jak umawiał pacjenta na 22.30. Nie mam pojęcia, kiedy on chodzi spać. Tak jak synowe. Jedna cały czas albo na uczelni, albo ma sympozjum albo jakieś odczyty. Maciek na szczęście dużo pracuje zdalnie i to on najczęściej odbiera dzieci z przedszkola.

Jan wciąż pamięta, jak młodszy syn pokazał mu jeden z pierwszych przelewów, jaki dostał za wykonany projekt. - To było prawie 55 tysięcy złotych - mówi. - A takich projektów miał kilka w roku. Ja z żoną o takich dochodach nawet nie śniliśmy.

 


Gdybym dziś tyle zarabiał, to bym chyba zgłupiał

 


Kiedyś Adamowi zepsuła się drukarka. Przyjechał do rodziców wydrukować jakieś dokumenty, które były mu potrzebne do leasingu. W tym te o zarobkach.

- Wyszło, że na tych swoich szpitalnych etatach on co miesiąc ma ponad 35 tysięcy złotych - mówi Jan. - Do tego jeszcze prywatni pacjenci. W życiu nie sądziłem, że niektórzy młodzi tyle zarabiają.

Jan z żoną cieszy się, że akurat ich dzieciom tak dobrze się powodzi. Że mają komfortowe domy, dobre samochody, stać ich na prywatne przedszkole czy nawet to, że ostatnio Adam kupił dwa elektryczne rowery w cenie niezłej klasy samochodu. Ale co z tego, skoro oni widują się jedynie wieczorami, a nawet i tylko rano, a o jakimś życiu rodzinnym to nawet nie ma co wspominać. Co im po tych wypasionych rowerach, jak tylko raz się wybrali na krótką przejażdżkę po pobliskim lesie.

 


Jeden i drugi są już kilka lat po ślubie, a jeszcze ani razu nie byli na prawdziwym urlopie. Co najwyżej tygodniowy wypad all inclusive, gdzie jeden i drugi wciąż wisiał na telefonie

 


- Nawet jak przyjdą do nas z krótką wizytą, to i tak myślami są gdzieś w pracy - dodaje Jan. - Obydwoje kiedyś byli szczupli, wysportowani, dzisiaj i jeden i drugi ma już brzuszek. Na szczęście jeszcze niewielki, ale to też o czymś świadczy. Ale nie ma się co dziwić. Kiedy kilka dni temu pilnowałem wnuków w domu Adasia, to zajrzałem do lodówki, bo chciałem chłopcom zrobić jajecznicę. A w niej gotowe lasagne, a to pierogi z garmażerki, nawet mieli zupy w puszce - kupione w markecie. Jedzą byle co i byle jak, aby szybko i nic dziwnego, że tyją. Zresztą kiedyś synowa przyznała się, że nie pamięta, kiedy po raz ostatni gotowała w domu. Nie mają na to czasu. Najczęściej jedzą gotowe rzeczy albo zamawiają catering. Jedynie dla dzieci mają normalne jedzenie - w przedszkolu oraz obiady, która przyrządza im sąsiadka. Z jej usług korzysta wiele rodzin z ich osiedla. Tacy sami "dorobkiewicze".

Jan z żoną już wiele razy próbował o tym rozmawiać z synami.

 


Przyznali, że wpadli już w taki wir pracy, że dla nich nie jest to problemem. Wielu ich znajomych też pracuje po kilkanaście godzin dziennie - tłumaczyli.

 


- Nie chcę zrzędzić, ale to nie jest normalne - kończy Jan. - Te najfajniejsze lata oni poświęcają jedynie pracy. Nawet nie mają czasu spotkać się ze znajomymi, bo każdy jest zajęty, pracuje do późna. My z żoną w ich wieku mieliśmy więcej czasu, częściej się z kimś spotykaliśmy, chodzilismy do kina, na imprezy. Brakowało nam jedynie pieniędzy. Człowiek żył od pierwszego do pierwszego. Ale inaczej żył. Nie wiem, czy lepiej. Na pewno nie w takim pośpiechu.

 

Tagi:

pieniądze,  kariera, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz