Mam depresję, nic mi się nie chce, tak mówimy potocznie o stanie zniechęcenia, dole psychicznym. Potem to mija. Jak jest w przypadku osób, które faktycznie chorują na depresję?

 

Depresja to choroba, w której stan przygnębienia utrzymuje się co najmniej przez minimum dwa tygodnie, Ale na ogół trwa znacznie dłużej. Chory nie ma na nic ochoty, jest zniechęcony do życia, nie ma siły wykonywać najprostszych czynności, brak mu radości życia. Traci dotychczasowe zainteresowania, zmienia się jego rytm dobowy, albo śpi mało, albo za dużo, przestaje jeść, albo się objada. Jest szereg symptomów na podstawie których psychiatra bez większych problemów rozpozna depresję.

 

Ale trzeba się do tego psychiatry wybrać. Większość osób nie idzie. Bliscy też nie dostrzegają rangi problemu. Mówią: weź się w garść, rusz się, co się z tobą dzieje? Uważają, że to jakieś fanaberie, a nie prawdziwa choroba.

 

Niestety, nadal tak jest, że psychiatra w Polsce odwiedzany jest w ostateczności, bo wizyta w jego gabinecie to stygmat. Mamy, jako społeczeństwo, nikłą wiedzę o chorobach psychicznych, wstydzimy się ich, boimy. I to prowadzi do tego, że chorzy trafiają w nasze ręce często bardzo późno. Oczywiście w przypadku lekkiej depresji o łagodnym przebiegu człowiek czasami jest w stanie sam wyjść z choroby. Ale w przeważającej liczbie przypadków bez leczenia farmakologicznego jest coraz gorzej. Pogłębia się stan zniechęcenia, chory widzi wyłącznie bezsens wszelkich działań, zdarza się, że kończy swoje życie. Najbardziej dramatyczne jest rozszerzone samobójstwo – kiedy chory zabija na przykład najpierw swoje dzieci, a potem siebie. Wszyscy są w szoku, że taki spokojny człowiek... A ten człowiek musiał od dłuższego czasu chorować właśnie na depresję. Nikt niczego nie zauważył, nikt nie pomógł.

 

A jak pomóc?

 

Namówić na wizytę u lekarza, samemu skonsultować się ze specjalistą, zamówić prywatną wizytę do domu. Nie bagatelizować, nie zostawiać, wspierać. Nie uważać, że chory się leni, bo niczego nie robi. Depresja to paraliż emocji. Chorzy naprawdę nie są w stanie działać, cieszyć się życiem, być jak wcześniej. To jak nagłe zejście do piwnicy. Świat jest szary, ponury, nie ma okien, nie wpada słońce. Jest ciemno, nie widać wyjścia. Niech zdrowi nie próbują zrozumieć, jak to jest, tylko zrozumieć, że muszą pomóc! Chory w głębokiej depresji nie chce się leczyć, uważa, że nie warto, szkoda dla niego miejsca w szpitalu, pieniędzy na lekarza czy leki. Nie wolno poddać się takiej presji. Osoby o łagodniejszym przebiegu choroby często same szukają pomocy i chętniej poddają się leczeniu.

 

Wyznanie Justyny Kowalczyk, że choruje na depresję wywołało szok, niedowierzanie. Ale dobrze się stało, bo jej historia pokazała, że zachorować może każdy, nawet gwiazda, zdobywczyni medali, uwielbiana mistrzyni sportu, postać przecież bardzo w Polsce kochana i darzona sympatią.

 

To prawda. Depresja może dotknąć każdego nie wiadomo kiedy, zupełnie znienacka. Oczywiście są czynniki, które mogą przyspieszyć czy wywołać chorobę – śmierć bliskiej osoby, rozwód, utrata pracy. Normalne jest, że po śmierci męża czy dziecka człowiek pogrąża się w rozpaczy. Ale jeśli po 3 miesiącach nic się nie zmienia, to znak, że może być to depresja. Są depresje poporodowe, wcale nierzadkie. Najłagodniejsza to baby blue. Czasami poród właśnie uruchamia cały mechanizm, czasami dochodzi do psychozy. Jest też choroba afektywna dwubiegunowa, za rzadko rozpoznawana, a dość często występująca, kiedy chory ma fazy manii i depresji. W manii góry by przenosił, rozpiera go energia, potem nagle traci zapał i zamyka się w sobie. Dlatego najlepiej jest, jeśli skonsultujemy się z psychiatrą. Byłoby też dobrze, gdyby lekarze rodzinni mieli większą wiedzę na ten temat.

 

Dlaczego?

 

Bo często mamy do czynienia z depresją maskowaną. Chory źle się czuje, kierowany jest na dziesiątki badań, odwiedza przeróżnych specjalistów, nawet, jak coś mu znajdą, to standardowe leczenie nie działa. I nie zadziała, bo tak naprawdę główną chorobą jest depresja.

 

Da się ją skutecznie wyleczyć?

 

W części przypadkach tak, około 15 procent zachorowań to jednorazowe epizody. Ale u wielu osób choroba wraca, częściej u kobiet niż u mężczyzn. Rekordzistka, którą spotkałam, miała nawrót choroby po 50 latach! Dlatego trzeba obserwować siebie, to co się dzieje. Im wcześniej pójdziemy do lekarza, tym szybciej możemy stanąć na nogi.

 

Kiedy dwadzieścia lat temu robiłam wywiad z twoim kolega po fachu doktorem Marcinem Olayossym, powiedział mi wówczas, że depresja będzie zmorą XXI wieku. Co takiego się stało, że właśnie ta choroba stała się plagą współczesnego świata?

 

Depresja ma podłoże biologiczne, mówi się nawet o tym, że być może istnieje gen depresji. Ale nawet mając predyspozycje, nie zawsze musimy zachorować, Czynnikami sprzyjającym są, jak mówiłam, stres, nieprzyjemne sytuacje życiowe. A tych ostatnich, niestety, we współczesnym świecie nie brakuje. Żyjemy w trudnych czasach. Ludzie boją się o pracę, zanikają bliskie związki, życie przenosi się do internetu. To wszystko sprawia, że można czuć się samotnym i zagubionym. A te uczucia są sprzymierzeńcami depresji.

 

Rozmawiała Magdalena Gorostiza

Czytaj także Kiedy życie traci sens

Tagi:

depresja,  choroba,  psychiatra, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz