Dokładnie rok temu dowiedział się, że Marta go zdradza.

- Dzień przed sylwestrem wróciłem do domu z delegacji – mówi Adam. - Kiedy wysiadałem z taksówki, zobaczyłem, jak z klatki schodowej wychodzi Marek. To dobry znajomy Marty. Jeszcze ze studiów. Poznała mnie z nim na jakieś imprezie. Był kilka lat w Stanach, teraz wrócił do Polski.

Marek nie zauważył go. Wsiadł do swojego chevroleta i odjechał z piskiem opon.

 

- Kiedy szedłem po schodach na górę, zastanawiałem się, jak Marta zareaguje na mój przyjazd – mówi Adam. - Mówiłem, że będę dopiero 31 grudnia i to wieczorem

 

Marta była jeszcze w łóżku. O nic nie musiał pytać. Nie zdążyła schować kieliszków ze stołu. Talerze były też dla dwóch osób.

- Nawet się nie wysilała, żeby cokolwiek tłumaczyć – mówi Adam . - Spytałem tylko, czy od dawna mnie zdradza z Markiem. Nic nie odpowiedziała. Wstała powoli z łóżka, podeszła do okna.

- Od pół roku – powiedziała wreszcie cicho, beznamiętnie. Nie wyczuł żalu w jej głosie.

Adam o nic więcej nie pytał. Nie był też aż tak bardzo zaskoczony tą sytuacją. W ich małżeństwie od dawno było źle.

Przed ślubem znali się krótko. Marta wpadła mu w oku na parapetówce u ich wspólnych znajomych. Wysoka, niezwykle zgrabna, do tego z poczuciem humoru. Obydwoje wtedy jeszcze palili papierosy i pół wieczoru przegadali na tarasie. Nie chcieli dymić w nowym mieszkaniu Agnieszki i Leszka. Okazało się, że mają podobne zainteresowania.

- Marta uwielbiała teatr - mówi Adam. - Chodziła na wszystkie premiery. Okazało się, że bywaliśmy na tych samych sztukach. Być może nawet siedzieliśmy w jednym rzędzie. Fajnie nam się rozmawiało. Odprowadziłem ją do domu, wracaliśmy jedną taksówką. Zaproponowała jeszcze po butelce piwa i zostałem u niej na noc. Było wspaniale. Potem spotykaliśmy się niemal codziennie. Nie nudziliśmy się ze sobą.

Szybko zamieszkali razem. Marta miała duże mieszkanie. Pochodziła z bogatej rodziny. Ojciec był znanym prawnikiem, a mama ordynatorem w szpitalu. Marta była jedynaczką, do tego bardzo rozpieszczoną. Skończyła ASP. Swego czasu malowała, miała nawet kilka wystaw, ale kariery artystycznej nie zrobiła.

- Miała za to w centrum swoją galerię sztuki – dodaje Adam. - Ojciec kupił jej lokal, dał pieniądze na t rozruch i Marta wkrótce dorobiła się galerii, która przynosiła naprawdę duże pieniądze. Miała wiele kontaktów nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Do tego prowadziła jeszcze antykwariat internetowy.

Adam z kolei robił karierę jako biegły księgowy. Zaczynał pracę jako etatowy pracownik w biurze rachunkowym, ale po kilku latach założył własną firmę i obsługiwał największe firmy w regionie. Nie musiał się nigdzie ogłaszać. Jego klienci – ci najwięksi – byli najlepszą rekomendacją dla innych.

- Po ślubie prowadziliśmy dom otwarty – mówi Adam. - Mieliśmy mnóstwo znajomych, co weekend gdzieś imprezowaliśmy. Mieliśmy też dużą działkę z ogromnym, drewnianym domkiem nad jeziorem. Tam odbywały się najlepsze imprezy – ze wszystkimi chyba VIP-ami w mieście.

Adam z Martą dużo też podróżowali. Ich przyjaciel miał biuro podróży i często w ostatniej chwili korzystali z oferty last minut – z dnia na dzień pakowali się, żeby następny zachód słońca spędzić np. na Haiti czy Gwadelupie.

- Nie mieliśmy dzieci, Marta często powtarzała, ze nie dorosła do macierzyństwa, zresztą kiedyś przyznała się, że nie lubi dzieci, bo hałasują, przeszkadzają. Nawet jak gdzieś wyjeżdżaliśmy, to zawsze sprawdzała, czy w danym hotelu nie ma jakiś atrakcji dla maluchów. Jeśli tak – to wtedy zmienialiśmy hotel. Mówiła, że przy dzieciach nie da się wypocząć.

 

Rzadko się kłócili, bo nie mieli o co

 

- Pieniędzy nam nie brakowało, nie musieliśmy się też dorabiać, bo w zasadzie mieliśmy wszystko. W mieszkaniu była pani od sprzątania, jak trzeba było, to i ugotowała – mówi Adam. - Marta nie musiała nic w domu sama robić. I nie robiła. Kiedy wracaliśmy po pracy, wszystko był posprzątane, uprasowane. Nic, tylko się relaksować i odpoczywać.

Tak też robili. Marta miała też wiele przyjaciółek. Czasami znikała na całe wieczory. Adam nie pytał, gdzie idzie i co będzie robić. Zostawili sobie obydwoje furtkę do odrobiny prywatności.

- Nigdy jej nie pilnowałem, nie dociekałem, gdzie czasami spędza sama wieczory – tłumaczy Adam. - Mnie również zdarzały się od czasu do czasu męskie imprezy. Graliśmy wtedy w brydża albo jechaliśmy na ryby na cały dzień. Było przy tym sporo alkoholu, trawka, ale nie szukaliśmy damskiego towarzystwa czy tego typu przygód.

 

Po kilku latach małżeństwa wpadł z Marta w rutynę. Także w łóżku

 

- Coraz częściej żaliła się na bóle głowy, zasypiała, zanim wróciłem z łazienki. Potem okazywało się, że udawała, bo za jakiś czas zapalała lampkę i czytała. Czułem, że coś się między nami zaczyna psuć - mówi Adam. - Zdrady jednak nie brałem w ogóle pod uwagę. Nigdy zresztą nie miałem nawet najmniejszego powodu, żeby ją o coś podejrzewać. Owszem, wobec ludzi Marta była bardzo otwarta, łatwo nawiązywała kontakty, nie było dla niej tematów tabu. Nie podejrzewałem jednak, że może być zaangażowana z kimś na boku. Dzisiaj widzę, że byłem bardzo naiwny.

Lampka ostrzegawcza zapaliła mu się kilka miesięcy przed tym, jak nakrył ją z Markiem. To było na imieninach u znajomych Marty. Ona sama wtedy dużo wypiła. Przesadziła, co rzadko jej się zdarzało. Siedziała z koleżankami na tarasie. Plotkowały. Adam w tym czasie poszedł do toalety. Przez uchylone okno słyszał, o czym rozmawiały.

- Poznałem głos Marty – mówi Adam. - Na tyle dużo wypiła, że prawie krzyczała. Usłyszałem jak przekonywała swoje koleżanki, że w życiu trzeba się wyszaleć. Jest tak krótkie, że szkoda czasu na konwenanse, związki, które tylko krępują, a poza tym, że w życiu to najważniejsze być sobą. Jeśli ktoś ma ochotę np. na seks każdego dnia, to nie powinien się hamować. Dalej już nie usłyszałem, bo głośno zaczęły się przekrzykiwać.

 

Następnego dnia spytał Martę o to. Zdradził, że słyszał, jak rozmawiała. Marta wyśmiała go. Powiedziała, że chyba za dużo wypiła i plotła

 

- Widziałem jednak po jej minie, że to nie był jedynie efekt ilości wypitego alkoholu – przekonuje Adam. - Dotarło do mnie, że Marta rzeczywiście tak myśli. Zawsze była nieco szalona, niczego nie owijała w bawełnę, mówiła, co myśli, przez co czasami narażała się swoim rozmówcom.

Marta coraz częściej wracała późno do domu. Kiedyś uprzedzała, że wróci później, żeby na nią nie czekał, albo prosiła, żeby ją skądś odebrał – najczęściej od jakiejś koleżanki z babskiej imprezy.

- Zdarzało się, że weekendy byliśmy sami w domu – mówi Adam. - Kiedyś potrafiliśmy siedzieć przy kawie i rozmawialiśmy, jak było w pracy, u niej w galerii, czy też włączaliśmy telewizor i oglądaliśmy wspólnie jakiś film. A teraz się okazało, że nie mamy za bardzo o czym rozmawiać. Tak, nudziliśmy się wspólnie. Marta nawet tego nie udawała. Milczała albo po prostu ziewała. Po jakimś czasie wychodziła.

Nie rozmawiali o tym.

- Udawaliśmy, że nic się nie stało. Mieszkaliśmy pod jednym dachem, poza tym niewiele nas łączyło. Owszem, spanie w jednym łóżku, ale bez seksu. Przestaliśmy się rano całować na powitanie czy pożegnanie. Nie zwracaliśmy już uwagi na jakiekolwiek gesty czułości. Codziennie oddalaliśmy się od siebie.

Adam Sylwestra spędził w domu. Sam. Marta pewnie była gdzieś z tym Markiem. Nie pytał nawet.

- Wróciła do domu dopiero wieczorem, w pierwszy dzień nowego roku. - mówi Adam. - Wykąpała się i poszła od razu do łóżka.

Rozwód dostali dość szybko. Bez orzekania o winie. Adam wrócił do swojego starego mieszkania. Wcześniej je wynajmował. Niedawno dowiedział się, że Marta nie jest już z Markiem. Podobno ją zdradzał.

- Nie mam żalu do niej – mówi Adam. - Sam się zgodziłem na taki styl naszego małżeństwa. Były może i w nim fajne momenty, ale my nie dojrzeliśmy do małżeństwa, do rodziny. Czasami myślę, że mogłem ożenić się z kimś innym, a Marta byłaby idealną kochanką. Szkoda tylko, że nie mieliśmy dzieci. Dzisiaj tego najbardziej żałuję.

 

 

 

 

Tagi:

zdrada,  zdrada seks małżeństwo, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz