Partner: Logo FacetXL.pl

- Wszystko się w naszej rodzinie dobrze układało, aż do ślubu córki - mówi Adam. - Wyprawiliśmy Julii, naszej jedynaczce wesele jak z bajki. Elegancki lokal, piękna suknia z drogiego salonu, a do tego w prezencie klucze do dwupokojowego mieszkania w naszym mieście. Była tego warta, grzeczne dziecko, pracowite i miłe, skończyła stomatologię. Liczyłem, że się tu osiedli na stałe, w przyszłości założy własny gabinet. Miała do tej pory kilku chłopaków, na szczęście nic z tego nie wyszło; pierwszy jeszcze w liceum, bardzo przystojny i przebojowy, jak się w końcu okazało agresywny gnojek, chciał Julkę tresować i kontrolować. Dziecko się poskarżyło i już się postarałem, żeby trzymał się od niej z daleka. Wystarczyło mu odpowiednio powiedzieć, że jak jeszcze raz dotknie córki albo zrobi jej awanturę o to, jak się ubrała, albo będzie kozakował w mieście, to długo popamięta, że zadarł z naszą rodziną.

Kolejny trafił się Julii na studiach.

 


Okazało się, że ten z kolei za kołnierz nie wylewał

 


Niby miły, z dobrego domu, studiował na politechnice, właśnie kończył naukę, lada moment inżynier.

- Julia zaprosiła go na wesele mojej chrześnicy Oli, córki mojej siostry - dodaje Adam. - Piękna para, rodzina i pół miasta obserwowali, jak ładnie się bawią, już były pytania, czy to nowy narzeczony. Wszystko szło dobrze, aż inżynier od tej zabawy puścił pawia na stół a potem przewrócił się na podłogę. Wstyd na całą okolicę, a moja siostra to mi jeszcze dwa lata dogryzała. Ta znajomość szybko się zakończyła. Był jeszcze Paweł, manager z korporacji. Ten to miał gadane! Potrafił mówić na każdą okazję i na każdy temat. Wszystko wiedział najlepiej. Taki mądry, że aż strach było cokolwiek powiedzieć, bo od razu człowieka skrytykował. Wymądrzał się do czasu, gdy mu w korpo zrobili redukcję i stracił pracę. Wtedy się okazało, że żył ponad stan, drogi samochód na raty, których nie miał z czego spłacać, to samo apartament i drogi sprzęt w mieszkaniu. No i się okazało, że ten alfa i omega jest goły i wesoły, ale gęba nadal mu się nie zamyka.

- Chciał naciągnąć Julię na kredyt, aby zakładać jakąś swoją firmę - wyjaśnia nasz rozmówca. - Dziecko się wahało, ale powiedziałem dość. Niech się zadłuża na swój rachunek, skoro taki mądry.

 


Wtedy na jej drodze pojawił się Mikołaj. Poznali się na jej fotelu dentystycznym

 


Julia mówiła, że wcale się nie bał i miał ładne, zadbane zęby. Najpierw wyleczyła mu mały ubytek, potem było piaskowanie, a na końcu wybielanie. Zaczęli się spotykać poza gabinetem stomatologicznym. Chłopak pracował w branży IT. Tworzył projekty międzynarodowe i miał jakiś grant, a do tego wykładał na uczelni. Dobrze zarabiał. Miał mieszkanie, samochód, żaglówkę i wykupioną działkę pod lasem w ładnej okolicy na Mazurach. Jak zapewniała Julia - bez kredytów. -­ Mikołaj był sympatyczny, nie pił, nie palił, nie lubił hazardu, we wszystkim Juli pomagał, gdy przyjechał do nas z wizytą - kontynuuje nasz bohater. - Nic nie mówiłem, żeby nie zapeszyć. Żonie się spodobał, bo się znał na modzie, nawet o sztuce potrafił z nią porozmawiać. Pojechali z córką do Włoch. Wróciła zachwycona. Mikołaj nawet trochę po włosku mówił i pokazał jej piękne miejsca. Córka skończyła studia i wróciła do nas, a wtedy się oświadczył. Nie miałem nic przeciwko, tylko się martwiłem, jak on sobie z tą swoją firmą poradzi, bo córka chciała pracować u nas. Łatwiejszy rynek, żeby się wybić i stanąć na swoim. Dla Mikołaja to nie był żaden problem, powiedział, że może pracować zdalnie a jak trzeba będzie, to raz na jakiś czas pojedzie na ważne spotkania czy narady. Julia była szczęśliwa, to i ja byłem szczęśliwy. Trochę o niego rozpytałem. W końcu jestem policjantem. Chłopak nie był notowany, żadnych afer i przestępstw w rodzinie.

 


Ze spokojem zajęliśmy się szykowaniem wesela

 


Z rodzicami Mikołaja polubili się. Porządni ludzie, ona weterynarz, a mąż na kierowniczym stanowisku w urzędzie statystycznym. W prezencie dali synowi nowy samochód. Wesele udało się. W błogiej atmosferze młodym upłynął rok. Julia pracowała na swoim, miała coraz więcej pacjentów, Mikołaj też rozwijał swoją firmę. Chodzili na imprezy, uroczystości rodzinne. Zawsze elegancki, miły, uczynny. Idealny.

- Wtedy przyszła do nas moja siostra i jak ten wąż biblijny zaczęła sączyć jad - mówi teść Adama. - Oczywiście najpierw pytania o potomka, bo Julia się nie spieszyła. Dzieci mojej siostry już na weselu żenili się będąc w ciąży, więc miała już kilkoro wnucząt. Zbyłem to gadanie, bo to nie jej sprawa. No, ale ziarno niepokoju zasiała. Żona też się zaczęła zastanawiać. Przy najbliższej okazji, gdy córka do nas wpadła po pierogi, zaczęliśmy ją podpytywać. Szybko się zorientowała w czym rzecz i kazała nam się nie wtrącać w ich sprawy. Zrobiło się niemiło.

Upłynęło trochę czasu, parę wesel, chrzcin i pogrzebów, ktoś z rodziny się rozwiódł, wybuchł skandal z nieślubnym dzieckiem. Jedna para kuzynów pobiła się publicznie. Chrześnica Adama przyłapała męża na zdradzie z koleżanką z pracy. A jego siostrzeniec po pijanemu rozbił samochód. - Siostra znowu zaczęła te swoje plotki - dodaje Adam. - Tak zaczęła na okrągło sugerować i krążyć, aż w końcu zrozumiałem, co chce powiedzieć – że nasz Mikołaj kogoś ma w innym mieście, bo to niemożliwe, że taki idealny. Takich facetów nie ma. W sumie sam nie byłem święty, ale żona się nie dowiedziała. Mało brakowało, żebym tej mojej siostruni na łeb nie wywalił z domu, żona miała też nietęgą minę. Oczywiście, udawała że wszystko jest w porządku, nie chciała dopuścić do siebie nawet takiej myśli. Gdyby coś w tym było, bylibyśmy obiektem plotek i skandalu. To małe miasto.

 


Ludzie tylko czekali, aż nam się noga na czymś potknie

 


Już sobie wyobrażałem, jak siostra rozpowiada wszystkim naokoło, jaki ten nasz zięć kanalia i łajdak, jaka nasza Julia biedulka, ofiara kolejnego gnojka. Któregoś dnia, akurat na kolację przyszły dzieci, siedzieli przy stole jak gołąbki, a ten Mikołaj taki miły dla córki, że aż niedobrze się robi. Popatrzyłem na niego nie jako teść, ale jako policjant. Faktycznie, to nie jest normalne być takim ideałem. Postanowiłem wejść do akcji i odkryć jego tajemnice. Zacząłem go śledzić. Gdy tylko jechał na jakieś spotkanie do innego miasto, to ja za nim. Żonie ściemniałem, bo by się nigdy na to nie zgodziła. Trzy razy tak się przejechałem. O raz za dużo. Nie dość, że ten Mikołaj jak po sznurku dojeżdżał do biura, firmy czy lokalu, w którym miał rozmowy, to jeszcze jak tylko skończył, to od razu wracał do domu. Za trzecim razem nocował. Chciałem sprawdzić, co nasz idealny zięć będzie robił nocą. Też się zameldowałem w tym samym dużym hotelu i prowadziłem dyskretną obserwację. Okazało się, że Mikołaj wybiera się na jakiś bankiet po kongresie. Wmieszałem się w tłum, potem usiadłem w rogu przy barze i patrzyłem co robi. Oczywiście otoczony wiankiem atrakcyjnych kobiet i mężczyzn przy jakimś drinku, prowadził ożywione rozmowy. Nie widział mnie. Nic dziwnego, lata praktyki w policji. Do mnie dosiadła się jakaś kobieta, więc aby nie zwracać uwagi, zaczęliśmy rozmawiać. Sączyliśmy drinki. Potem poprosiła mnie do tańca, próbowałem odmówić, ale się uparła. Tańczyliśmy w kącie sali. Lokal był duży, dlatego się nie obawiałem o dekonspirację. Zięć zmył się z bankietu, nawet nie wiedziałem kiedy, bo w końcu też mi się spodobała zabawa. W sumie zasłużyłem na chwilę relaksu, a Marzena – bo tak nazywała się ta kobieta z baru – okazała się całkiem miłym towarzystwem. Pracowała jako specjalistka od komputerów, zaproponowała, że nam zrobi szkolenie na komendzie, abyśmy sprawniej wykorzystywali możliwości IT. Przetańczyliśmy razem do rana. Wracałem do domu zmęczony i zrezygnowany. Nie miałem żadnych dowodów na zdradę zięcia. Ale postanowiłem nie odpuszczać, jak tylko będzie gdzieś jechał z noclegiem - ja za nim.

 


Żonie nic nie mówiłem o przygodzie na kongresie. I to był duży błąd

 


Takiej przewrotności losu nie podejrzewałem. Pojechałem do pracy bez telefonu. Gd wróciłem do domu z dyżuru, to zastałem córkę i żonę w dziwnym nastroju. Żona tylko spytała, jak tam było na szkoleniu w komendzie? No to powiedziałem, że nudno jak zwykle. Wtedy podsunęła mi pod nos komórkę, na której był filmik jak razem z Marzeną wywijamy tańce na parkiecie. Marzena tuli się do mojej szyi a może nawet całuje?

– Mikołaj cię nagrał, kiedy myślałeś, że cię nie rozpozna – wbiła mi nóż w serce własna córka.

Nigdy się tak nie zaczerwieniłem. Zrobiło mi się gorąco i słabo. Moja córka zaczęła płakać, a moja żona wysyczała:

– To tak wyglądają twoje tajemnicze wyjazdy? Myślisz, ze nic nie wiem? Dzwoniła do ciebie ta kochanka, przyjeżdża i jak powiedziała będzie cię szkolić w IT, bo ponoć masz duże braki. Też tak uważam, więc się pakuj do swojej trenerki! Jak to dobrze, że Mikołaj otworzył mi oczy z jakim zakłamanym, zdrajcą żyłam tyle lat!

- No to się spakowałem. Mam ochotę zadusić tego idealnego zięcia gołymi rękami. Na razie wszystko przeczekam, a jego jeszcze dopadnę na jakiejś zdradzie. Chociaż oby nie. Dobrze, że nie zdradza córki, ale mnie wydał - kończy Adam.

 

 

 

 


 

 

Tagi:

zdrada,  zięć,  kochanka, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz