Partner: Logo FacetXL.pl

Basię poznał na studenckiej imprezie w akademiku. Od razu wpadła mu w oko: wysoka, zgrabna, dowcipna. Na imprezie było sporo osób, jeszcze więcej alkoholu.

- Nawet nie pamiętam dokładnie, jak znalazłem się nad ranem u niej w pokoju - przyznaje nasz bohater. - Wracaliśmy jedną taksówką, ale do swojego domu nie dojechałem.

Z Basią nie skończyło się na tej jednej nocy. Zaczęli się spotykać. Kino, spacery, czasami wypad za miasto. Po jakimś czasie dowiedział się, że będzie ojcem. Na obronie pracy Basia miała już pokaźny brzuszek.

- To wszystko nabrało takiego tempa, że ledwo za tym nadążałem - mówi Marek. - Nie musiałem się jej nawet oświadczać. Sama oznajmiła, że bierzemy ślub zaraz po obronie, ja do roboty, ona urodzi, zajmie się dzieckiem i będzie dobrze. Tak to mniej więcej wyglądało. Ona taka była od początku. Jak coś postanowiła, to nie było zmiłuj. Ja się temu poddałem.

Basia już na studiach miała jasno skonkretyzowane plany. Miała być prawnikiem - tak jak rodzice i dziadkowie. Miała już nawet własny lokal w centrum miasta - przy głównej ulicy.

- Rodzina Basi była znana w naszym mieście - mówi Marek. - Jej ojciec miał zawsze najlepszy samochód, a jego kancelaria przynosiła duże zyski. Mama Basi była z kolei radcą prawnym w dużej firmie. Stać ich było i na luksusowy dom, i na życia na bardzo wysokim poziomie.

 


Po ślubie zamieszkali w apartamencie, który zafundował teść Marka. Ponad 120 mkw., duży taras, garaż. Start mieli wymarzony - przynajmniej od strony finansowej

 


- Teściowie się do nas nie wtrącali - zaznacza Marek. - Mieli swoje życie, uważali, że zapewnili nam wszystko, żebyśmy od razu stali się samodzielni.

Tak się też stało. Po urodzeniu syna, Basia przez rok zajmowała się dzieckiem, potem wynajęli opiekunkę. Marek - jako inżynier - znalazł zatrudnienie w dużej, państwowej firmie. Kokosów nie zarabia, ale pracuje w tej firmie do dzisiaj. W przyszłym roku będzie miał okrągłą rocznicę: 30-lecie pracy.

Basia ma dzisiaj znakomicie prosperującą kancelarię prawną. Jedną z największych w mieście. Tak jak sobie zaplanowała. Na brak klientów nie narzeka. To m.in. dzięki kilku głośnym sprawom, które wygrała, a fama o jej kancelarii poszła w świat.

 


Finansowo mają tu swoje Eldorado. Po śmierci teściów Basia odziedziczyła spory majątek

 


Pracy poświęciła się do reszty. Nie ma czasu na odpoczynek. Czasami spotykają się ze znajomi, a raz do roku żona Marka planuje dwutygodniowy, "wypasiony" wyjazd. Najczęściej z córką. Bez niego.

- Wiem, że to wygląda dziwnie, ale taki mamy układ - przyznaje Marek. - To Basia jest szefem w naszym małżeństwie. Tak było od początku. Pogodziłem się z tym, że moja rola sprowadza się do "przynieś, podaj, pozamiataj". Nawet nie wiem, kiedy straciłem nad tym kontrolę. Od kiedy jednak pamiętam, to o wszystkim w domu decyduje żona.

Marek nie ma o to żalu. Jest mu jedynie często przykro, kiedy Basia upokarza go przy znajomych czy nawet zupełnie obcych ludziach. Nie gryzie się w język. Jeśli uważa, że Marek w czymś zawinił, to potrafi go zbesztać przy wszystkich, nie licząc się ze słowami. Nie ma dnia, żeby nie zwracała się do niego w inny sposób jak wyzwiskami, czy głosem nie znoszącym sprzeciwu.

- Kiedyś mnie kolega przy piwie spytał, dlaczego się tak daję żonie poniewierać - mówi nasz rozmówca. - Akurat był kilka razy świadkiem, jak mnie potraktowała. Co miałem mu powiedzieć? I tak by nie uwierzył, że się do tego przyzwyczaiłem.

 


Marek ma jedynie żal do swoich dzieci, że tak jak Basia, traktują go podobnie - z góry, oficjalnie, niejako z przymrużeniem oka

 


Syn ma już 30 lat, córka niedawno skończyła 24. Są już samodzielni.

- Nie mam z nimi jakiegoś super kontaktu - mówi ze smutkiem. - Częściej dzwonią do Basi, jej się zwierzają. Do mnie zazwyczaj dzwonią, jak trzeba im pomóc z samochodem czy coś w mieszkaniu zrobić.

Z Basią rzadko razem wyjeżdżają. Byli wprawdzie kilka razy na wspólnym urlopie razem z dziećmi, ale nie wspomina tego najlepiej. Ciągle mu dokuczała, dogryzała, miała pretensje o wszystko.

Kiedyś się zbuntował. Było to po imieninach u ich wspólnego kolegi. Basia dała mu wtedy "popalić"

- Cały wieczór mnie krytykowała przy gościach - mówi. - Wyciągała historie sprzed lat, ciągle coś nie tak. Niektórzy już mieli chyba dość jej narzekań, bo w pewnej chwili zrobiło się naprawdę nieprzyjemnie. I wtedy, po powrocie do domu, nie wytrzymałem i zrobiłem jej awanturę. Z początku była zaskoczona, że podnoszę głos, po czym roześmiała mi się w twarz i stwierdziła jedynie, że za dużo wypiłem i powinienem iść spać. Na tym się skończyło.

Były momenty, kiedy Marek myślał o rozwodzie, nie mogąc już znieść, jak go traktują najbliżsi.

- Ja mimo wszystko nie wyobrażam sobie życia bez Basi - przyznaje po namyśle. - Wiem, że z boku nie wyglądamy na idealne małżeństwo, ale nie potrafiłbym odnaleźć się w innej rzeczywistości. Może jest to pewne wygodnictwo, bo dzięki niej żyję luksusowo. A do tych jej wrzasków ja się po prostu już przyzwyczaiłem i nie analizuję tej sytuacji.

 


Czy Marka małżeństwo jest szczególnie nietypowym związkiem w oczach psychologa?

 


- Poznałem w gabinecie trochę podobnych małżeństw, w których mężczyzna podkula ogon i,

cytując pana Marka, jest od "przynieś, zanieś, pozamiataj” - mówi Piotr Franczak, psycholog z Warszawy. - Smutno na to się patrzy. Staram się wówczas jednak przyjąć inną perspektywę: rozumiem to tak, że taki mężczyzna metaforycznie kastruje się z miłości do swojej kobiety. Podświadomie bowiem czuje, że jego partnerka nie byłaby z nim, gdyby stał się decyzyjny, konkretny, w skrócie: silny. Tak można trwać długo, do końca życia, zwłaszcza, gdy w związku jest komfort i są pieniądze. Tyle, że każdy mężczyzna musi sobie prędzej czy później odpowiedzieć na pytanie: “Co jest dla mnie naprawdę ważne?”. Bo są przecież wartości inne niż trwanie w związku. Na przykład duma, honor. Męski świat nie jest o wygodzie i komforcie, czasem bywa w nim zimno i niewygodnie, rzadko ktoś nas głaszcze po główce. Jeśli będąc facetami trwamy w związku z

lęku, że nie poradzimy sobie bez kobiety, wtedy jesteśmy nie mężczyznami, tylko małymi

chłopcami, którzy boją się zostać bez mamy. Przypadek pana Marka pokazuje też, co dzieje się z dziećmi w takim małżeństwie - przestają szanować ojca. To inna rzecz, którą pokazuję mężczyznom w swoim gabinecie: jeśli jesteś pantoflarzem, a masz syna, to twoje dziecko wyrośnie na mężczyznę, który patrzy z politowaniem na innych mężczyzn, bo tak patrzył na tatę.

Czy coś można zrobić dla faceta, który jest w takiej relacji? Niewiele. Często coś w jego

życiu musi się dramatycznie zmienić, potrzebny jest wstrząs, żeby obudził się z letargu i

wrócił do męskiej siły. Żyjąc w puchu i ciepełku trudno o przebudzenie.

 


Paweł Franczak jest filozofem i psychoterapeutą pracującym w nurcie psychoterapii Pełni

(MetaSystemowej). Pracuje z parami, rodzinami i klientami indywidualnymi. Wspólnie z żoną

Mają Molską-Franczak prowadzi warsztaty dla par. 

 

 

Tagi:

małżeństwo,  kłótnia,  konflikt, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz