- To dzięki nagłośnieniu jej ucieczki, także w Onecie (https://www.onet.pl/styl-zycia/facet-xl/fifty-znow-dala-drapaka-gdzie-jest-wilczak/wbqy5ss,30bc1058) - mówi Elżbieta Wojtko, właścicielka suczki. - Miałam wiele telefonów od osób, które widziały ją w okolicach m.in. Wolsztyna. W czwartek, 3 sierpnia udało się ją złapać. Już o 5 rano miałam telefony, że Fifcia jest w Starej Tuchorzy, od strony Ruchockiego Młyna. Dostałam jej zdjęcia na telefon. Jedna z kobiet zauważyła suczkę na trasie z Tuchorzy do Belęcina. Jechała za nią powoli samochodem. Nie chciała jej przepłoszyć. Dołączyła do niej pani Małgosia, która prowadzi schronisko dla bezdomnych kotów. Skusiła Fifcię kocią karmą, którą podawała jej w trakcie jazdy. Udało się ją wsadzić do samochodu. Jestem przeszczęśliwa, Fifty jest cała i zdrowa, ma jedynie biegunkę, ale bardzo się cieszyła naszym widokiem.
Historia suki-wędrowniczki zaczęła się jeszcze pod koniec 2015 r. Pochodzi z hodowli Jantarowa Wataha w Obornikach Wlkp. Pisały o niej ogólnopolskie media. Jako szczeniak trafiła do nowego właściela pod Białymstokiem. Tam mieszkała ponad rok. Później była w okolicach miejscowości Wysokie Mazowieckie. Stamtąd uciekła i w końcu ktoś ją zauważył aż w Lublinie. Pokonała wtedy ponad 500 kilometrów.
Fifty od tej pory nigdy nie uciekła. Trzymała się domu. Jej właścicielka dużo jednak z nią pracowała, bo suczka wciąż była nieufna wobec ludzi. Po dwóch latach sądowej walki dziś jest znowu własnością hodowcy – pani Eli.
Za odnalezienie Fifty jej właścicielka wyznaczyła nagrodę - tysiąc złotych. Pani Małgosia, która suczkę zbawiła do auta - nie chciała przyjąć pieniędzy, pomimo że społecznie prowadzi schronisko dla bezdomnych kotów, działa tez w grupie Karpickowe Sierotki i taki zastrzyk finansowy na pewno by się przydał.
Jeśli historia Fifci Was poruszyła, jeśli chcecie, by takie osoby jak pani Małgosia mogły działać dalej, wejdźcie na jej (prywatną) grupę na Facebooku i kupcie coś na bazarku. Dla innych psów i kotów - https://www.facebook.com/groups/189378055203071
