Partner: Logo FacetXL.pl

Zaczęło się po ślubie. Wcześniej zdarzało się, że Adam „pomieszkiwał” u przyszłej żony, ale zupełnie nie zwracał uwagi na jej pedantyczność.

- Było u niej czysto, to fakt, ale jaki chłop zwraca uwagę na takie szczegóły? – mówi Adam. - Dziwiłem się jedynie, że książki na półce ma ustawione według wysokości. I pamiętam też, że suknię ślubną krawcowa kilka razy poprawiała, bo za każdym razem coś było nie tak.

Ela była jedynaczką. Mama nauczycielką, ojciec wojskowym w randze pułkownika. Obydwoje już nie żyją, ale żona Adama często wspominała, że w jej rodzinnym domu panowała wojskowa dyscyplina.

 

- I tę dyscyplinę przeniosła do naszego życia – podkreśla Adam. - Zaczęło się do tego, że w każdą sobotę, z samego rana zaczyna się wielkie sprzątania całego mieszkania

 

- Rozumiem, że trzeba odkurzyć od czasu do czasu, posprzątać, umyć łazienkę, ale Ela co tydzień robi takie porządki jak przed świętami. Całe przedpołudnie lata ze ściereczką, sprawdza, czy dobrze odkurzyłem, zazwyczaj ma zastrzeżenia, że jakiś paproszek leży w kącie i zawsze kończy się to kłótnią.

Na początku ich małżeństwa sądził, że Ela tak sprząta, bo to nowe mieszkanie, że chce żeby było tak ładnie i schludnie. Nie sądził jednak, że przynajmniej raz na miesiąc każe mu czyścić fugi w kuchni i łazience. Na glanc.

- Ona potrafi naszą łazienkę czyścić przez dwie godziny – mów Adam. - Raptem dwa na półtora metra. Ja po tym sprzątaniu boję się czegokolwiek dotknąć. Zauważy nawet kropelkę wody w rogu lustra. Bo się akurat chlapnęło. W każdym roku stoją jakieś dozowniki zapachowe z fotokomórką. Kiedyś to aż podskoczyłem, jak z każdego rogu zaczęło coś psikać. Ale to jeszcze rozumiem. Nie wiem tylko, dlaczego mam używać trzech ręczników: oddzielnie do twarzy, do rąk i do nóg. Kiedyś wytarłem się nie tym, co trzeba, to mi zrobiła awanturę, że takie rzeczy to się wynosi z domu. U mnie każdy miał swój ręcznik. Jeden. W innym kolorze i tyle.

 

Kilka miesięcy temu Adam się zbuntował

 

- Ela zauważyła w kuchni mola czy jakiegoś robala – mówi. - Był w opakowaniu z kaszą. Zaczęła wyjmować wszystko, co było w cargo, potem otwierała szuflady, szafki i sprawdzała każdą mąkę czy ryż. Zajęcie na kilka godzin, a mieliśmy iść na rowery. Powiedziałem, że nie chcę marnować kolejnej soboty i poszedłem na ten rower sam. Kiedy wróciłem, ona wciąż siedziała w tej kuchni. Nie odzywała się potem do mnie przez kilka dni.

Według Adama, jej perfekcjonizm i pedantyczność nie jest czymś normalnym.

- To nie jest tak, że jestem kompletnym ignorantem – tłumaczy Adam. - Ale moja żona prasuje nawet swoje majtki. Także figi. W życiu bym na to nie wpadł. To już jest chyba przesada. Nie jestem w stanie też zrozumieć, jak można włączyć odkurzacz o północy, bo akurat jakieś okruchy chleba spadły ze stołu na podłogę.

Kawa lub śniadanie w łóżku? Wolne żarty. A jak okruszek spadnie na pościel?

- Kiedyś przed snem wybrudziła poduszkę kremem. Musieliśmy zmieniać pościel. Tak, w nocy. Moją też, bo inny kolor. I oczywiście wzięła taką pościel, pod która nie da się spać. Śliska taka, że jak się kichnie, to się zsuwa z człowieka. Ale kolorystycznie pasuje do wykładziny w sypialni. Tak, musi pasować. Podobnie jak mój szlafrok. Stary poszedł do kosza, bo nie pasował.

 

Sprzątanie i dbanie o porządek to był i jest wciąż jedyny powód do kłótni Adama i Eli.

- Jesteśmy poza tym naprawdę zgodnym małżeństwem – mówi Adam. - Ale czasami mam naprawdę dość takiego życia. Położę się na kanapie, to zaraz pretensje, że się przykryłem nie tym kocem, co potrzeba. Zrobię herbatę – to nie w tym kubku, powieszę obrazek na ścianie – to dwa milimetry za nisko. Albo płyta indukcyjna. Niemal codziennie ją czyściła specjalnym mleczkiem, ale okazało się po pewnym czasie, że jest na niej niewielka rysa. Pół dnia szorowała. Rysa została. Następnego dnia chciała, żeby kupić drugą płytę. Na szczęście koleżanka ją przekonała, że to strata pieniędzy.

 

Adam doskonale też pamięta składanie regału, który kupili w Ikei. Wtedy miał ochotę wyrzucić meble za okno

 

- To był prosty regał – mówi. - Dobrze spasowany, z czytelną instrukcją obsługi. Obchodziłem się z nim jak z jajkiem. Żadnej ryski nie zrobiłem. Kiedy już go ustawiłem, przyszła Ela.

- Źle złożyłeś drzwiczki – powiedziała. - Lewe są nieco niżej od prawych.

Tłumaczył, że jest to widoczne jedynie wtedy, kiedy zmierzy się to suwmiarką. Nie przekonał jej. Fabrycznie zrobione otwory na zawiasy musiał przesunąć.

- To może były dwa milimetry – mówi. Nikt tego by nie zauważył. Ale nie ona.

Kilka razy próbował ją przekonać, że jej pedantyzm jest nie do zniesienia i że połowę życia traci na sprzątaniu. „Ty to byś w chlewie mieszkał i by ci to nie przeszkadzało” – usłyszał.

 

Najgorsze jest jednak mycie okien

 

- Jeszcze się nie zdarzyło, żeby była zadowolona z mojego mycia – mówi Adam. - Zawsze znajdzie jakiegoś „mijaka” albo smugę. Żeby to mycie sprowadzało się tylko do szyb, to jeszcze pal licho. Ale ramę doczyścić do blasku, to jest dopiero wyzwanie. Nic jej nie umknie. Ile razu już rzucałem szmatą o podłogę, kiedy znów słyszałem, że „nawet głupiego okna nie umiem porządnie wyczyścić”. Czasami to mam naprawdę tego serdecznie dość. Na początku to jeszcze jakoś znosiłem, ale na dłuższą metę to jest jakiś koszmar. Teraz z kolei ciągle czepia się o mój ubiór albo fryzurę. Zawsze coś nie pasuje. Niedawno wychodziliśmy do znajomych. Byliśmy spóźnieni, bo przecież lewy rękaw z jej bluzce był niedoprasowany, a potem szukała mi paska do spodni, bo żaden nie pasował, mimo że były tylko w dwóch kolorach. W końcu mnie ubrała. Ale już w przedpokoju zauważyła, że mi włos z nosa wystaje. Już nie chciałem wracać do łazienki, to ze złości go wyrwałem palcami, aż mi łzy poleciały. I się znów nasłuchałem…

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Tagi:

małżeństwo,  kłótnia, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz