Ich małżeństwo nie przetrwało dziesięciu lat. Rozwód dostali dwa tygodnie przed okrągłą rocznicą ślubu. I tak nie mieli zamiaru jej świętować. Od dłuższego czasu ich małżeństwo wisiało na włosku. Rozwód był tylko kwestią czasu. I był to pomysł Olka.

- Nie chodziło o kochankę czy jakieś skoki w bok - mówi nasz bohater. - Nigdy Eli nie zdradziłem, jestem przekonany, że ona także była mi wierna.

 

W pewnym momencie wszystko zaczęło mi przeszkadzać w naszym małżeństwie. Może to było związane z kryzysem wieku średniego, ale ten kryzys trwał u mnie widocznie zbyt długo

 

Olek pamięta, że pierwszy raz pokłócił się na "ostro" z Elą dopiero wiele lat po ślubie. Wcześniej nic nie zapowiadało kryzysu w ich związku. Nie mówiąc o rozwodzie.

- Poszło wtedy o jakąś bzdurę - mówi Olek. - Byliśmy u znajomych na imprezie i zaczęła się dyskusja o polityce. Jak to przy alkoholu. Jeden zaczął przekrzykiwać drugiego. Ktoś się prawie pogniewał na kogoś. Było ostro. W pewnym momencie Ela, która miała inne zdanie ode mnie, zaczęła mnie atakować przy wszystkich. I zaczęliśmy się kłócić.

Nie pogodzili się nawet po powrocie do domu. Padło wiele mocnych słów. O wiele za mocnych.

 

Olek miał pretensje do żony, że zamiast go bronić podczas tamtej dyskusji, to jeszcze go atakowała. Ela stwierdziła, że nawet jako jego żona ma prawo do innych od niego poglądów

 

- Dzisiaj wiem, że miała rację - przyznaje Olek. - Wtedy byłem tak nabuzowany, że po raz pierwszy w naszym małżeństwie wybuchłem. Nie liczyłem się ze słowami. Ela w pewnym momencie zaczęła płakać. Nawet wtedy nie przestałem.

Od tego czasu wszystko zaczęło się walić w ich związku. Po tej kłótni i łzach Eli, nie przeprosił żony. Nie czuł w ogóle żadnych wyrzutów sumienia.

- Nie wiem, co się z mną działo - tłumaczy. - Nie chodziło mi już nawet o tą kłótnię na imprezie. Zacząłem się czepiać o wszystko. Szukałem dziury w całym, żeby tylko jej dopiec. To było do mnie zupełnie niepodobne.

Znali się przecież doskonale. Wiele przeszli razem. Dali radę w najgorszej sytuacji ich małżeństwa, kiedy Ela poroniła tuż po ślubie. Sama otarła się o śmierć. Ledwo ją uratowali w szpitalu. Wyszli z tego jakoś. Ale ze świadomością, że już nigdy nie zajdzie w ciążę. Pogodzili się z tym, chociaż nie było to dla nich łatwe.

 

Wcześniej planowali co najmniej dwójkę dzieci. Najlepiej chłopaków. To było marzenie zwłaszcza Olka. Że będzie z nimi jeździł kiedyś na ryby

 

- Był moment, kiedy zastanawialiśmy się nad adopcją, ale odpuściliśmy - mówi Olek. - O dzieciach już potem nie rozmawialiśmy. Skupiliśmy się na pracy i karierze.

Ela pięła się z roku na rok w hierarchii banku, w którym pracowała jako analityk, potem jako dyrektorka. Nic dziwnego, że to ona rządziła ich domowymi finansami. Na tyle skutecznie, że bez żadnych kredytów zbudowali duży, przestronny dom na przedmieściach i mieli do tego jeszcze mieszkanie w centrum. Olek, typowy humanista nie miał zielonego pojęcia o lokatach, obligacjach, akcjach. Jako nauczyciel akademicki zarabiał przyzwoicie, ale w porównaniu z Elą, jego pensja nie powalała na kolana. Nigdy jednak nie dochodziło między nimi do sporów, kto więcej zarabia.

- Do tej pory, jeśli już o coś się sprzeczaliśmy, to najwyżej o jakieś bzdety - tłumaczy Olek. - Od tej kłótni na imprezie wszystko zaczęło mi przeszkadzać. Wtedy oczywiście byłem przekonany, że to ja mam rację. Dzisiaj widzę - z perspektywy czasu - jak bardzo krzywdziłem i raniłem Elę. Czasu jednak nie cofnę.

 

Obwiniał ją o wszystko. W jego oczach to ona była winna, że samochód się zepsuł, że pogoda znów nie dopisała, albo że przez nią ma nadciśnienie

 

Bywały dni, kiedy Ela starała się go unikać, żeby znów nie doszło do kolejnej kłótni. Zamykała się wtedy w pokoju, nie odpowiadała na jego zaczepki, co jeszcze bardziej go nakręcało.

- Nad tym musiałby chyba usiąść psycholog i to wytłumaczyć - mówi Olek. - Najgorsze było to, że ja gdzieś w podświadomości chciałem zobaczyć, gdzie leży granicy wytrzymałości Eli. To było perfidne z mojej strony.

Ela dość szybko doszło do tej granicy. Po kolejnej awanturze sprowokowanej przez Olka, kiedy zaczął nawet krytykować jej sposób parkowania, nie wytrzymała.

- Po raz pierwszy w życiu widziałem ją tak zdenerwowaną - przyznaje Olek. - Potem się rozpłakała. Siedzieliśmy w samochodzie. Nie mogła się uspokoić. Łkała, uderzała pięścią w kierownicę i krzyczała.

Olek usłyszał, że Ela ma tego dosyć. Ciągłego poniżania, kłótni, braku jakiejkolwiek serdeczności z jego strony. I na koniec: jeśli się nic nie zmieni, to powinni się rozejść. Dalsze małżeństwo w takiej formie nie ma według niej racji bytu. Po co się męczyć?

 

Nie trzeba mu było dwa razy powtarzać. Oznajmił, że już od dawna myślał o rozwodzie. I niech się zajmie pozwem

 

- Ten jej wybuch nieco mnie wprawdzie zaskoczył, był jak zimny kubeł wody na głowę - mówi Olek. - Ale niestety na krótko.

Ela w końcu się uspokoiła. W domu jednak - po jakimś czasie - znów doszło do awantury. I znów sprowokował ją Olek. Poszło o niezgaszone światło w kuchni. Winna - Ela.

- Nie wytrzymałem, żeby jej znowu nie dopiec - przyznaje ze skruchą Olek. - Od słowa do słowa, przez dłuższy czas wyrzucałem jej wszystkie swoje żale, a ona swoje. Poniosło mnie wtedy. W pewnej chwil i rzuciłem coś głupiego o poronieniu. Zabrzmiało to tak, że obwiniam ją o to. Ela z płaczem wybiegła z domu.

Od tej awantury minęło kilka tygodni. Unikali się wzajemnie. Po pracy każdy siedział samotnie w swoim pokoju. Ciche dni. Któregoś wieczoru Ela stanęła w drzwiach do kuchni. Olek przygotowywał sobie kolację. Od dawna jadali oddzielnie. W ręku trzymała kartkę. To był pozew rozwodowy. Tak jak chciał.

 

Rozeszli się bez kłótni. Sędzia na sprawie uznał, że ich pożycie stało się fikcją - bez orzekania o winie

 

- Miałem wrażenie, że Ela do końca wierzyła, że spróbuję walczyć o nasze małżeństwo - mówi Olek. - Czułem, że nie chce tego rozwodu, że się opamiętam. Byłem wtedy jednak tak zaślepiony jakąś durną ambicją, że chciałem jej dać nauczkę. "Zobacz, jaki jestem twardy, nie ugnę się, będziesz tego żałować" - tak wtedy myślałem. Dzisiaj wiem, że gdybym poszedł wtedy po rozum do głowy i przestał myśleć tylko o sobie, swoich wyimaginowanych ambicjach, to bylibyśmy wciąż razem.

Klamka jednak zapadła. Został sam.

- Wiem, że niektórym to trudno zrozumieć, ale któregoś dnia, siedząc w pustym mieszkaniu doszedłem do wniosku, że sam nie wiem, czego chciałem - przyznaje Olek. - Ela mi to samo dość często wypominała. Chyba coś się działo z moją psychiką. Być może miałem jakiś ukryty żal, że nie możemy mieć dzieci i w podświadomości obwiniałem o to Elę. Stąd te moje nagłe pretensje do niej, czepianie się o byle drobnostkę. Tak to dzisiaj widzę. Kiedyś podczas jakieś kolejnej kłótni Ela spytała mnie bardzo spokojnie:

- Olek, dlaczego ty mi to robisz? Co ja ci zawiniłam?

 

Od kiedy nie są już razem, Olkowi jest codziennie żal ich małżeństwa. W końcu dotarło do niego, że była to pochopna i przedwczesna decyzja

 

- Z Elą czasami dzwonimy do siebie - mówi. - Nie rozmawialiśmy jeszcze o podziale majątku, o tym, co zrobimy z naszą działką i domkiem nad jeziorem i jak podzielić się rachunkami.

Miesiąc temu widział, jak jakiś facet wychodzi od niej z domu i wsiada do zaparkowanego obok samochodu. To było wieczorem.

- Byłem akurat w mieście i coś mi kazało przejechać obok naszego domu - mówi nasz bohater. - Jak zobaczyłem tego faceta, to mnie coś ukłuło w sercu. Nie spałem przez pół nocy. Rano zadzwoniłem do niej. Pytałem o pocztę dla mnie, czy coś nie przyszło i mimochodem napomknąłem o tym mężczyźnie. Ale tak, żeby nie pomyślała, że może jestem zazdrosny. Okazało się, że zepsuł się programator w piecu c.o. Ten facet był monterem. Nie wiem, czy usłyszała, jak kamień spadł mi z serca...

Tydzień temu Olek pojechał do ich domku nad jeziorem. Spędził tam całe popołudnie i wieczór. Miał czas na przemyślenia. Kiedy wracał następnego dnia rano, miał już gotowy plan.

Po pół godzinie stał pod furtką domu. Ich domu. Z wielkim bukietem róż.

- Elu, musimy porozmawiać - zaczął...

 

 

 

 

 

 

 

 

Tagi:

małżeństwo,  rozwód, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz