Partner: Logo FacetXL.pl

Jan od dwóch lat ma wciąż ten sam obrazek przed oczami. Wigilię mieli spędzić sami: w trójkę. Kapsla, krótkowłosego jamnika traktowali jak członka rodziny.

- Basia, moja żona prasowała na górze – zaczyna swoją historię nasz 42-letni bohater. - Ja w tym czasie przygotowywałem wigilijny stół. Nie mieliśmy tradycyjnych dwunastu potraw. Nie było na to czasu. Dzień wcześniej wróciłem ze szkolenia, a Basia miała mnóstwo pracy w swojej kancelarii. Jest radcą prawnym. W ostatniej chwili zamówiła catering. Ale był i karp, i faszerowany jesiotr, do tego barszcz z uszkami, śledzie.

 

Kiedy Jan układał sztućce na stole, w drzwiach stanęła żona. Wystarczyło, że rzucił na nią okiem i widział, że coś się stało

 

- Mieliśmy w zasadzie już zasiadać do stołu, a ona była ubrana jak do wyjścia – mówi Jan. - Oparła się o framugę i spokojnym, cichym głosem powiedziała: „Jaś, nie będzie mnie na wigilii”. Wziąłem to początkowo za żart. Zaśmiałem się głośno. - „Mówię poważnie. Mam kogoś i chcę z nim spędzić te święta”.

Zrozumiał, że nie był to żaden jej kolejny żart. Mówiła to na poważne. Jan usiadł na krześle. To, co usłyszał za chwilę, brzmiało jak medialny komunikat o katastrofie z wieloma ofiarami.

- Basia zawsze była konkretna i oszczędna w słowach – mówi Jan. - W tamtej chwili nie oszczędziła mi niczego. Powiedziała, że od kilku miesięcy ma kochanka. Kochają się. Czuje się z nim szczęśliwa i chce sobie ułożyć życie na nowo. Beze mnie. Nie zdążyłem o nic spytać. Odwróciła się, nałożyła płaszcz i po prostu wyszła. Aha, jeszcze w przedpokoju odwróciła się i przełamała opłatek na pół. Nawet nie zauważyłem, że trzymała go przez ten cały czas w ręku. Położyła go na spodku. - „Życzę ci szczęścia” – usłyszałem na koniec. A potem tylko trzaśnięcie drzwiami.

 

Jan przez kilkanaście minut siedział na krześle jak sparaliżowany. Wciąż nie wierzył do końca w to, co usłyszał

 

- Jeszcze przez moment łudziłem się, że to jednak ponury żart i że Basia zaraz ze śmiechem zapuka w drzwi od strony ogrodu. Nie zapukała ani za godzinę, ani ze dwie. Siedziałem z Kapslem na kanapie i próbowałem poskładać do jakoś do kupy.

Z Basią byli małżeństwem od dziesięciu lat. To ona mu się oświadczyła. Cała Basia. Szalona i niezwykle uporządkowana zarazem. Poznali się w Chorwacji. Ona była ze znajomymi. Jan z kolei wykorzystał okazję, że kolega jechał na kilku dni do Splitu służbowo i zabrał się z nim. Z Basią poznał się zupełnie przypadkowo w kawiarni.

- Chciała się przesiąść do innego stolika i rozlała kawę na sukienkę – mówi Jan. - Posłyszałem delikatną wiązankę po polsku i zacząłem się śmiać. I już razem wypiliśmy kawę. Okazało się, że jest też ze Śląska. Potem spotkaliśmy się już po przyjeździe i zaiskrzyło. Dość szybko Basia stwierdziła, że jestem – jak to określiła „spoko” – i zaplanowała ślub. Jej serdeczna przyjaciółka, która zajmuje się zawodowo organizacją wesel zajęła się resztą. Wszystko przygotowała perfekcyjnie.

Po ślubie zamieszkali w domu po dziadkach Jana. Był to stary dom, wymagał remontu, ale obydwoje dobrze zarabiali. Szybko uwinęli się z pracami. Zatrudnili też firmę do ogrodu.

- Basia była zawsze doskonale zorganizowana – mówi. - Przy każdych pracach podpisywała umowy z firmami. Jak to prawnik. Wszystko musiało być zapięte na ostatni guzik. Pamiętam, że przy jednej umowie był podpunkt, że jak firma w terminie czegoś nie wykona, to grożą jej kary finansowe. A zapamiętałem to, bo pracowali wtedy do trzeciej w nocy, żeby zdążyć z terminem. Z Basią nie było żartów, jeśli chodzi o takie sprawy.

Nie mieli dzieci. Kiedyś o tym rozmawiali, ale Basia szybko ucięła temat.

- To ona w zasadzie decydowała o wszystkim – mówi Jan. - Ja odsunąłem się w cień. Nie ukrywam, że odpowiadał mi ten podział ról. Żona zajmowała się finansami, planowała nasze wyjazdy urlopowe, dość często organizowała imprezy w ogrodzie.

W łóżku była wymagająca. Jan nie zawsze był w stanie podołać jej wymaganiom. A to ona decydowała, kiedy i gdzie mają uprawiać seks.

- Nie kłóciliśmy się zbyt często – wspomina Jan. - Jeśli były jakieś sporne sytuacje, to Basia krótko i treściwie wyrażała swoją opinię, a moją puszczała mimo uszu.

Pamięta jednak sytuację, kiedy kilka lat temu byli razem na Mazurach ze znajomymi. Wieczorem ognisko i tańce. Sporo alkoholu. Poznali małżeństwo z Warszawy – Marka i Ankę. I o tego Marka miał do Basi pretensje.

- Widać było, że zrobił na niej wrażenie – mówi Jan. - Jak razem tańczyli, to mocno przytulała się do niego. Nie był to dla mnie fajny widok. Fakt, że wszyscy dużo wypiliśmy, ale tę sytuację jednak dobrze zapamiętałem. Basia mnie wtedy wyśmiała, mówiła, żebym nie przesadzał. Teraz z perspektywy czasu widzę jednak, że ciągnęło ją do innych mężczyzn.

Obydwoje cieszyli się przez te lata dobrym zdrowiem. Nie chorowali, rzadko chodzili do przychodni. Basia jednak zaczęła skarżyć się na zawroty głowy. To było nie tak dawno – dwa, trzy lata temu. Okazało się, że ma jakieś zwyrodnienia kręgosłupa. Rehabilitacja niewiele dała. Dostała skierowanie do sanatorium.

 

- Śmiałem się wtedy, że przywiezie sobie chłopa stamtąd – mówi Jan. - I się okazało, że rzeczywiście to tam poznała Jerzego

 

Po tej wigilii, kiedy mu powiedziała, że odchodzi, nie dała znaku życia przez kilka jeszcze dni. Jan też nie dzwonił.

- Nie dlatego, że się z tym pogodziłem, ale o co miałem spytać? - mówi Jan. - Czy na pewno sobie to przemyślała albo czy to jest jej ostateczna decyzja? Bez sensu. Znałem ją na tyle dobrze, żeby nie zadawać takich pytań.

Spotkali się na początku stycznia. Sama zadzwoniła.

- Wyglądała zjawiskowo – mówi Jan. - Jak zwykle była rzeczowa i konkretna. Opowiedziała mi o tym Jerzym. Nie był pacjentem w tym sanatorium, tylko lekarzem. Basia zakochała się w nim już pierwszego dnia pobytu. Z wzajemnością. Nie pytałem o szczegóły, ale wiem, że tydzień po przyjeździe z sanatorium, załatwiała mu już pracę w naszym szpitalu na Śląsku. Jej kolega jest tam dyrektorem. Już wtedy planowali z Jerzym być razem. Dodała przy tym, że to jest mężczyzna jej życia.

Basia nie tłumaczyła się przez Janem. Nie widać było, że czegokolwiek żałuje. Nie próbowała przeprosić, okazać chociaż odrobiny skruchy.

- Spytałem tylko, czy nie będzie jej żal tych naszych wspólnych dziesięciu lat – mówi Jan. - „Będą to miłe wspomnienia” – usłyszałem. - Dodała, że chce być uczciwą wobec mnie. „Nie chciałam, żebyś dowiedział się o Jerzym od znajomych. Nie pasują mi też pokątne spotkania z nim, dlatego ci o nim powiedziałam”.

- Ale dlaczego akurat w wigilię?

Wzruszyła ramionami.

- Wolałbyś w Wielkanoc?

Cała Basia...

 

 

 

 

 

 

 

 

Tagi:

zdrada seks małżeństwo, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz