Partner: Logo FacetXL.pl

Przed ślubem mieszkali razem przez cztery lata w mieszkaniu Marty. Mieli okazję poznać się na tyle dobrze, że nie mieli żadnych wątpliwości, żeby przypieczętować ten związek ślubem.

Poznali się w...przychodni

(...) Przepuściłem ją w kolejce do lekarza - zaczyna swoją historię nasz bohater. - Miała wysoką gorączkę, ledwo mogła wysiedzieć na krześle. Szkoda mi się jej zrobiło. Zaproponowałem, żeby weszła przede mną. Byliśmy ostatnimi pacjentami. Kiedy wyszedłem z gabinetu, ona jeszcze czekała na wypisanie zwolnienia. Razem poszliśmy do apteki. Tak się zaczęło. Okazało się, że mieszka niedaleko mnie, do tego mamy wspólnego znajomego. Odprowadziłem ją pod samą klatkę. Miała grypę i przez tydzień nie mogła się ruszać z domu. (...)

Mirek zaproponował, że może jej zrobić zakupy. Sama mówiła, że nie zdążyła pójść do sklepu, bo tak ją choroba szybko zmogła

(...) Na początku się wzbraniała, ale w końcu się poddała - pisze Mirek. - Już za dwa dni ją odwiedziłem. Wcześniej zadzwoniłem, co jej potrzeba. (...) Kiedy wyzdrowiała, zaczęli się spotykać. I to coraz częściej. Marta pracowała w przychodni jako pomoc stomatologiczna. Popołudniami dorabiała jeszcze w prywatnym gabinecie. (...) Na początku znajomości nieco mnie onieśmielała - przyznaje Mirek. - Była i jest osobą bardzo energiczną. Najczęściej mówi co myśli, nie owija niczego w bawełnę. Jak trzeba, to też szpetnie przeklnie. (...) Zdumiało mnie jeszcze jedno: nie znałem dotąd kobiety, która z taką wprawą posługiwałaby się wiertarką czy młotkiem. Ojciec ją tego nauczył. Marta sama pomalowała swoje mieszkanie. Potrafi nawet układać glazurę. (...)

To ona była od początku dominującą stroną w ich związku. Po pół roku Mirek wprowadził się do niej.

(...) Z początku w ogóle nie rozmawialiśmy o ślubie - mówi Mirek. - Mieszkaliśmy razem, było nam fajnie - również w łóżku. Marta była typem domatorki. Najlepiej czuła się w domu na kanapie - przed telewizorem. Mnie to też odpowiadało. Mieliśmy niewielu znajomych. Nie imprezowaliśmy zbyt często. (...)

Po czterech latach znajomości wzięli ślub. Wesele był skromne, poza świadkami i kilkoma znajomymi jedynie mama Mirka. Marty rodzice od dawna nie żyli. Podobnie jak jego ojciec. Po ślubie pojechali na krótko do Chorwacji. To był pierwszy ich wspólny wyjazd. Potem już rzadko ruszali się gdzieś dalej. (...) Marta miała działkę pod miastem. Typowy ogródek pracowniczy. Kupiła go kiedyś od koleżanki, która wyjechała za granicę. Zrobiła tam warzywniak, było dużo drzewek owocowych i najważniejsze - spory domek letniskowy. Tam też spędzaliśmy mnóstwo czasu. Praktycznie każdy weekend, chyba że była brzydka pogoda. (...)

Nie mieli dzieci. W ogóle na ten temat nie rozmawiali. Byli zgodną, przykładną parą. Nie kłócili się. Jeśli już - były to drobne sprzeczki, które szybko szły w niepamięć.

(...) Z Martą trudno się było kłócić. Miała od początku naszego związku taką charyzmę, że to ona w zasadzie miała zawsze ostatnie zdanie. Ja się z tym godziłem. (...) Mirek jest geodetą. Lubi swoją pracę. Na brak zleceń nie narzeka. Ludzie wciąż się budują. Zarabia nieźle, ale najbardziej ceni sobie spokój w pracy. (...) Nikt nade mną nie stoi, robię to, co umiem i lubię - mówi. - Nie zamieniłbym tej pracy na żadną inną.(...)

W ich małżeństwo, po latach, wkradła się jednak rutyna

Praca, działka, czasami jakiś weekendowy wypad za miasto. Nie chodzili do kina, teatru. Wystarczało, że spędzali razem czas. (...) Marta była od początku wymagająca w łóżku - przyznaje Mirek. - Z czasem zawiesiła dość wysoko poprzeczkę. Nie wiem, skąd się brało u niej tyle inicjatywy i fantazji w łóżku, ale czasami trudno mi było temu sprostać. (...) Kochał ją. Była atrakcyjną kobietą. Może nie miała typowej figury modelki, ale też i niczego jej nie brakowało. Nigdy jej nie zdradził. Był przekonany, że żona też pozostawała mu przez cały czas wierna.

Do czasu. Kilka miesięcy temu zaczął podejrzewać, że jej wierność może nie być jednak aż tak oczywista

(...) To było na ognisku - u nas na działce - mówi Mirek. - Pożegnanie lata z pieczeniem kartofli. Zaprosiliśmy kilku znajomych, w tym sąsiadów z działki. I był też Jacek. Także działkowicz. (...) To właśnie on był powodem, dla którego Mirek zaczął podejrzewać Martę o zdradę. Kilka razy - zupełnie przypadkowo - zauważył, że oboje zachowują się wobec siebie zbyt swobodnie. (...) Nie chodziło o jakieś obściskiwanie się po kryjomu, ale miałem wrażenie, że coś między nimi było albo jest. W pewnym momencie Jacek wspomniał, że poprzedniego dnia Marta sadziła czosnek. Zaraz jednak spojrzał szybko na nią, a Marta od razu zmieniła temat. Nikt poza mną nie zwrócił na to uwagi. Wiedziałem jednak, że coś tu nie gra. Akurat poprzedniego dnia wyjeżdżałem na cały dzień poza miasto. Marta miała akurat wolne i mówiła, że nie wybiera się na działkę. Miała sprzątać w domu. Nic też wieczorem nie wspominała, że zmieniła plany. (...)

Po powrocie z ogniska do domu spytał ją o to. Pierwsze, co zauważył, to jej wzrok. To nie był wynik wypitego na działce alkoholu. Wyraźnie unikała spojrzenia męża

(...) Wiedziałem, że coś kręci. Na początku zaczęła się tłumaczyć, że zapomniała mi o tym powiedzieć, potem, że mi mówiła, ale może nie usłyszałem. Wtedy przypomniałem sobie, że tego dnia brała urlop na żądanie, żeby sprzątać mieszkanie. Nic tu się nie zgadzało. Nie dałem za wygraną. Przyparłem ją do muru. Marta nagle się rozpłakała. Nigdy nie umiała kłamać. Szlochając przyznała się, że kilka razy zdradziła mnie właśnie z Jackiem. Za każdym razem na działce - w altanie. Zaczęła mnie przepraszać, że straciła głowę, że żałuje, że to była chwila słabości i takie tam tłumaczenia. (...) Byłem w szoku. Nigdy bym ją o to nie podejrzewał. Trudno mi było się też z tym pogodzić.

Do tej pory znałem to tylko z opowieści mojego najlepszego kumpla. Teraz już wiedziałem z praktyki, co może czuć zdradzony mąż. Nikomu tego nie zazdroszczę. (...)

Kolejne dni były najcięższe w ich dotychczasowym małżeństwie. Marta próbował jeszcze wrócić do tej rozmowy, coś tłumaczyć, ale Mirek kompletnie się załamał. Nie miał ochoty już drążyć tego tematu. Przestała go też interesować działka. Bał się też swojej reakcji na widok Jacka. (...) Nie myślałem od razu o rozwodzie - mówi. - Starałem się na spokojnie to wszystko jeszcze raz przemyśleć. (...)

Po jakimś czasie wyjechał na kilka dni. To było duże zlecenie od dawnego kolegi. Kilkaset kilometrów od domu. Zarezerwował hotel.

(...) Pierwszego dnia zaprosiłem kolegę na kolację - mówi Mirek. - Chciałem mu podziękować za to zlecenie. Podwiozła go żona. Miała go potem też zabrać z knajpy. Było dużo alkoholu. Tego wieczoru chciałem to wszystko odreagować. Kiedy zostałem już sam w barze, to pomyślałem, że zrobię to samo, co mi zrobiła Marta. Kelnerka, która nas obsługiwała wydawała się być mną zainteresowana. Dostała sowity napiwek, zacząłem z nią już wcześniej swobodniej rozmawiać. Na tyle swobodniej, że kiedy zamknęła już bar, to chętnie przyjęła zaproszenia na drinka do mnie do pokoju. (...) Po tym drinku zmogło mnie kompletnie. Na tyle, że nie usłyszałem, jak Eliza, ta kelnerka, wyszła w łazienki. Zasnąłem jak kłoda. Nie wiem, czy mnie nie budziła, ale następnego dnia przy śniadaniu patrzyła z politowaniem na mnie. (...)

Gosia miała być następną. Tą, dzięki której chciał się odegrać na Marcie.

(...) To koleżanka, która prowadzi mi księgowość - tłumaczy Mirek. - Tu była zupełnie inna sytuacja. Przed końcem miesiąca przyniosłem jej faktury do biura. Było już dość późno. Gośka była sama. Lubiliśmy się, zawsze żartowała, że jakby nie Marta, to zaprosiłaby mnie do kina. Tego dnia też żartowaliśmy, śmieliśmy się. W pewnej chwili dotknęliśmy się przypadkowo dłońmi, kiedy sięgała po coś na biurku. Przesunęła moją dłoń na swoją pierś. Potem zaczęła mnie całować w usta. I sięgnęła poniżej paska od spodni. A tu klapa. Pierwszy raz mi się to przytrafiło. (...) Za jakiś czas znów przyszedłem do jej biura z fakturami. Może przesadzam, ale w jej wzroku chyba też widziałem litość jak u tej kelnerki.

Był też trzeci raz, kiedy Mirek próbował "szczęścia" z inną.

(...) Z Martą od jej zdrady śpimy osobno - mówi. - Mam jednak swoje potrzeby. Któregoś dnia wieczorem postanowiłem skorzystać z usług profesjonalistki. Nie była to przypadkowa "panienka". Numer do niej dał mi znajomy. Zaufany. Wiedziałem, że od pewnego czasu korzysta z jej usług. Zadzwoniłem, umówiliśmy się. (...) Kiedy jechałem już do niej - a mieszkała poza miastem - zepsuł mi się samochód. W nocy, w środku lasu, do tego nie było zasięgu, a telefon wkrótce się rozładował. (...) Siedziałem wściekły w środku i zastanawiałem się, czy to jest mój wyjątkowy pech czy też jakaś przestroga dla mnie. (...) Udało mi się zatrzymać jakiś samochód, wezwałem pomoc drogową; wróciłem do domu. (...)

(...) Nie szukam już przygód - kończy. - Mam jednak wciąż żal do Marty. Widzę, że ona chce to wszystko naprawić. Nie narzuca się, jest bardzo delikatna, nie drąży tego tematu. Nie wypytuje też jak wracam później z pracy. Mówią, że czas leczy rany. Może jej kiedyś wybaczę. Boję się tylko, czy i w jej oczach nie zobaczę kiedyś oznak litości. Bo to wybaczanie może trwać latami...

 

 

Tagi:

małżeństwo,  kochanka,  zdrada, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz