To historia, którą w liście do redakcji facetxl opisał nasz bohater – Leszek.

- To było jakieś trzy lata temu – pisze Leszek. - Wracałam z pracy. Była piękna, słoneczna pogoda. Nagle usłyszałem, że ktoś mnie woła po drugiej stronie ulicy. Własnym oczom nie wierzyłem. Była to Magda, koleżanka, z którą przez trzy lata chodziłem do jednej klasy. Potem wyjechała z rodzicami do innego miasta. Wyściskaliśmy się. Zawsze ją lubiłem. Magda niewiele się zmieniła, mimo że od tego czasu minęło już ponad 20 lat. Była niezwykle atrakcyjną kobietą. Na pewno zwróciłbym na nią uwagę na ulicy. Nie mogliśmy się nagadać. Zaproponowała, żebyśmy usiedli w jakiejś kawiarni. Chętnie się zgodziłem.

 

Do domu nie musiał się śpieszyć. Basia, jego żona wracała dopiero o 20 z pracy

 

Była laborantką w miejscowym szpitalu. - Usiedliśmy w kawiarnianym ogródku w centrum miasta – kontynuuje Leszek. - Zamówiliśmy kawę, po jakimś ciachu i zaczęliśmy wspominać dawne czasy. Super nam się gadało. Magda, jak się okazało, skończyła dziennikarstwo, wydała już kilka książek, pisała też scenariusze, współpracowała z kilkoma redakcjami. Dobrze jej się powodziło, często wyjeżdżała za granicę. Była rozwódką. Były mąż – Włoch - po rozwodzie zostawił jej sporo pieniędzy. Miała też własne mieszkanie pod Rzymem.

 

Leszek zwierzył się jej, że ma żonę, dwójkę dorosłych prawie dzieciaków i jest szczęśliwy

 

Pokazał jej zdjęcie synów. - Zaśmiała się, że są tak przystojni jak ich tatuś – pisze Leszek. - Pogłaskałem ja po przyjacielsku po ręce.

To był jego błąd. Kiedy na moment odwrócił od Magdy głowę, zauważył znajomą postać. To sąsiadka. Mieszkała tuż pod nimi. Pani Krysia znana była z tego, że przez większość dnia obserwowała życie na osiedlu, wyglądając przez swoje okno. Niektórzy mówili o niej „Peryskop”. Często wychodziła też na spacer ze swoim spanielem. Siedziała wtedy godzinami na ławce. Nic jej nie umknęło. Wiedziała wszystko, co się dzieje na osiedlu i kto z sąsiadów ostatnio się kłócił. Niektórzy mówili, że powinna być na etacie u dzielnicowego.

 

- Lubiłem ją jednak – pisze w liście Leszek. - Mieszkała sama, nie miała dzieci. Mąż zmarł na raka. Czasami prosiła mnie o pomoc, jak jej kran ciekł czy nie mogła zamknąć drzwi. Nigdy nie odmawiałem.

Tym razem pod tą kawiarnią była z psem. Siedziała na ławce. Miała wbity wzrok w Leszka. Ten uśmiechnął się do niej i ukłonił. Odpowiedziała lekko zauważalnym gestem.

- Musiałem pójść do toalety – dodaje Leszek. - Przeprosiłem na moment Magdę. Kiedy przechodziłem obok sąsiadki, na moment się zatrzymałem. Zawsze byłem i jestem wesołym facetem i lubię żartować. Tak było i tym razem, ale nie wiem, co mnie wtedy podkusiło do tak głupiego żartu.

Leszek podszedł do sąsiadki, przywitał się, po czym…

 

- Nachyliłem się do niej i powiedziałem: „Pani sąsiadko, mam prośbę. Ta pani to moja nowa kochanka. Niech mnie pani nie zdradzi przed żoną”.

 

Kiedy spojrzał na panią Krysię, to zrozumiał swój błąd. Jej oczy, szeroko otwarte ze zdumienia, wyrażały oburzenie. Nie mógł się wycofać. Wiedział już, że nie jest w stanie wytłumaczyć, że to był tylko żart.

- Zanim zacząłem jej to tłumaczyć, ta wstała, spojrzała na mnie takim wzrokiem, że mnie aż ciarki przeszły i poszła.

 

Leszek wrócił do Magdy. Powiedział jej o tym. Długo się z tego jeszcze śmiali. Magda przypomniała mu niektóre jego kawały ze szkoły, które robił wszystkim, także nauczycielom. Najlepszym jej zdaniem był ten, kiedy na samochodzie matematyka poprzylepiał kartki z napisem, że „okazyjnie sprzedam z powodu wyjazdu” i do tego śmieszna cena. A że samochód stał przy głównej ulicy, to już po kwadransie matematyk zaczął odbierać telefony od potencjalnych kupców. To była wyjątkowa okazja…

 

Posiedzieli jeszcze chwilę przy stoliku, p oczym Leszek zapłacił rachunek za obydwoje, chociaż Magda się wzbraniała i na koniec wymienił się telefonami.

- I tu popełniłem kolejny błąd – pisze Leszek. - Dla kawału wpisałem w kontaktach „kochanka” i jej numer telefonu. Magda śmiała się do rozpuku. Na koniec ustaliśmy, że musimy jesienią spotkać się w szerszym gronie. Wspomniała o spotkaniu klasowym.

Kiedy wrócił do domu, Basi jeszcze nie było. Zjadł kolację, włączył telewizor. Wtedy zadzwoniła żona. Powiedziała, że koleżanka zachorowała i musi wziąć za nią dyżur. Miała wrócić koło południa. Szybko się rozłączyła, bo ktoś ja wołał.

 

Następny dzień okazał się dla Leszka koszmarem

 

- Kiedy wróciłem z pracy, to się zaczęła jazda – pisze nasz internauta. - Jak tylko zobaczyłem Basię, to wiedziałem, że coś się stało. Oczywiście pani Krysia okazała się zerojedynkowa. Nie zrozumiała mojego żartu. Od rana pewnie czatowała na Basię, żeby jej opowiedzieć o naszym spotkaniu

Ze słów żony Leszka wynikało, że sąsiadka postanowiła „ratować” ich małżeństwo. Opowiedziała o tym, co widziała w kawiarni. Jak Leszek czule Magdę głaskał po dłoni, jak się razem śmieli, a potem – i tu już nie kryła oburzenia – jak bezczelnie namawiał panią Krysię do kłamstwa.

- Zacząłem tłumaczyć, jak było naprawdę – kontynuuje Leszek. - Znała mnie przecież, wiedziała że często robiłem kawały. Byliśmy do tej pory zgodną, kochającą się parą. Nigdy nie miałem jakiegoś skoku w bok. Byłem też pewny wierności Basi. Niby uwierzyła, ale przez długi czas chodziła trochę naburmuszona. To była chyba pierwsza nasza kłótnia z zazdrością i zdradą w tle.

 

Nie ukrywam, że byłem też trochę zły na Basię, że zamiast mi – przez moment uwierzyła sąsiadce

 

- Powiedziałem żonie o tym, że nie ma chyba do mnie zaufania. Odparła, że na jej miejscu też bym, się zaniepokoił i tak zareagował.

- Następnego dnia spotkałem sąsiadkę przed klatką schodową – dodaje w liście Leszek. - Nie chciałem robić afery. Nie zamierzałem się z nia kłócić. Spokojnie jej powiedziałem, że jak nie ma poczucia humoru, to niech nie roznosi plotek. Mogłem mieć pretensje tylko do siebie. Basia mi wtedy też powiedziała, żebym uważał z kim i jak żartuję.

„Zobaczysz, teraz całe osiedle będzie gadać o tym, że się spotykasz z inną babą. Przecież ona wszystkim to pewnie będzie teraz opowiadać”.

Po kilku miesiącach zapomnieli obydwoje o „zdradzie” Leszka.

 

- Na wszelki wypadek opowiedziałem o tym synom – dodaje Leszek

 

- Śmieli się z tego. „Fajny kawał” – mówili. - „Ale zobaczysz tata, że ty się kiedyś na tych swoich żartach przejedziesz”.

Jakoś ta historia rozeszła się jednak po kościach.

- Do czasu, kiedy jechaliśmy razem samochodem i zadzwonił telefon. Powiedziałem Basi, żeby zobaczyła, kto dzwoni. Spojrzała na wyświetlacz i zbladła. To była Magda. Na wyświetlaczu pojawił się oczywiście zamiast imienia – napis „kochanka”. Zapomniałem to zmienić. Jakoś z tego wybrnąłem, ale przyrzekłem sobie, że od tej pory będę unikać takich żartów.

Tagi:

żona,  zdrada,  małżeństwo, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz