Partner: Logo FacetXL.pl

- Od trzydziestu lat ciężko haruję, żeby mojej rodzinie niczego nie brakowało – pisze w liście do facetxl. - Odejmuję sobie od ust, oszczędzam na czym się da, a ona w miesiąc wydała na głupoty prawie całą moją pensję.

Do rozłąki już się przyzwyczaili. Bywa, że Adama nie ma w domu nawet przez pół roku. Na początku, kiedy jeszcze dzieci były małe, ciężko jej było ogarnąć dom. Z czasem się przyzwyczaiła.

 

Wiedziała, co ją czeka po ślubie. Życie żony marynarza wymaga poświęceń – powtarzała jej teściowa

 

Nie żyje już. Zmarła tydzień przed powrotem Adama z kolejnego rejsu. Czekali na niego z pogrzebem. Ledwo zdążył.

- Od samego początku to Hania zajmowała się domowym budżetem – tłumaczy Adam w liście. - Ja wysyłałem pieniądze na nasze konto, żeby miała na bieżące wydatki. Założyła też kilka lokat w różnych bankach. Nigdy tego nie sprawdzałem, nie kontrolowałem. Zawsze tylko się dziwiłem, że po każdych wakacjach trzeba było chłopcom kupować nowe ubrania i buty, bo rośli jak na drożdżach. Nie mogłem też zrozumieć, że tak drogie są nowe podręczniki.

Zarobki Adama są uzależnione od kontraktu, który uda mu się podpisać.

 

Miał też takie umowy, że armator płacił mu co miesiąc prawie 20 tysięcy złotych tylko za to, że siedzi w domu, ale w pełnej gotowości do wyruszenia w rejs z dnia na dzień.

 

- Zarabiam bardzo dobrze, nie mam powodu do narzekania – przyznaje Adam. - Z długiego, kilkumiesięcznego rejsu udaje mi się przywieźć nawet 30 tysięcy euro.

Dzięki takim zarobkom rodzinie Adama niczego nie brakuje. Kilka lat temu przenieśli się z dużego mieszkania w kamienicy do nowego apartamentowca z widokiem na morze.

- Ta lokalizacja to był pomysł Hani – mówi Adam. - Śmiała się, że jak siądę na tarasie, to będę się czuć jak w pracy na statku – będę widział morze.

Mieszkają sami. Chłopcy już się usamodzielnili. Starszy jest na stałe w Londynie. Pracuje jako specjalista od marketingu. Młodszy jest inżynierem. Buduje drogi. Także za granicą. Żaden z nich nie poszedł w ślady ojca.

- Nie namawiałem ich nawet do tego – pisze nasz bohater. - To ciężka praca i nie każdy wytrzymuje rozłąkę z rodziną.

 

Adam z Hanią największy kryzys przechodzili jakieś pięć lat temu. Adam przez pół rok siedział w domu. Odpoczywał.

 

- Już po dwóch tygodniach zaczęliśmy się sprzeczać – mówi. - A to jej skarpetki pod łóżkiem zaczęły przeszkadzać, a to zachlapane wodą lustro w łazience. Ja z kolei nie mogłem się przyzwyczaić, że potrafi spać do południa. Mnie to szkoda byłoby dnia.

Obydwoje zauważyli, że częste rozłąki spowodowały, że zaczęli się odzwyczajać od siebie. Irytowały ich nawyki partnera, złościli się na siebie. W końcu chyba obydwoje odetchnęli z ulgą, kiedy Adam wyruszył w kolejny rejs.

- Nigdy nie byliśmy parą, która po godzinie rozłąki już tęskniła i wydzwaniała do siebie – tłumaczy Adam. - Pod tym względem nie rozpieszczaliśmy siebie. Nigdy też jednak nie mieliśmy cichych dni czy też naprawdę wielkiej kłótni. Tego udało nam się na szczęście uniknąć przez te wszystkie lata bycia razem.

Ostatnie trzy miesiące Adam spędził w domu. Został po świętach z Hanią.

- Spotkaliśmy się wreszcie z synami, odwiedziliśmy rodzinę – mówi. - Postanowiłem też odwiedzić kolegów – jeszcze ze studiów. To od dawna odkładane wizyty. Hania nie chciała ze mną jechać, tłumaczyła, że to takie męskie spotkania i to nie dla niej. Została w domu.

 

Wrócił po tygodniu. Dwa dni wcześniej niż zapowiadał żonie. Przed drzwiami usłyszał odgłos włączonego odkurzacza

 

- Drzwi były otwarte – mówi. - Kiedy wszedłem, to zamiast Hani zobaczyłem młodą kobietę, która sprzątała. Przestraszyła się na mój widok. A ja byłem zdumiony. Hania nigdy mi nie mówiła, że zatrudnia kogoś do sprzątania. Okazało się, że ta pani sprząta u nas od dwóch lat. Jak mnie nie ma, to przychodzi dwa razy w tygodniu. Była zdziwiona, że nic o tym nie wiem. Przynajmniej domyślała się po mojej minie, że Hania mi o tym nie powiedziała. Kończyła już odkurzać, po chwili zostałem sam. Czekałam na Hanię. Była u kosmetyczki.

 

„Pani Hania zawsze w czwartki chodzi do kosmetyczki” – powiedziała „nasza” sprzątaczka

 

Żona była speszona widząc w domu Adama.

- Nie mogę zrozumieć, że żona jak mnie nie ma, to siedzi cały dzień w domu i nawet jej się palcem nie chce kiwnąć, żeby posprzątać - mówi Adam. - Gdyby pracowała, była zajęta, to byłoby to jakieś wytłumaczenie, że korzysta z usług sprzątaczki. Stać nas na to, to fakt. Ale Hania nigdy nie pracowała. Najpierw wychowywała dzieci, ale od kilku lat nie ma żadnych obowiązków. Do tego przemilczała, że ktoś u nas sprząta. Musiała wiedzieć, że nie jet to normalne w jej sytuacji.

Adam, jak sam twierdzi, nie jest sknerą.

- Nigdy nie komentowałem, że podczas mojej nieobecności kupowała sobie nowe futro czy też zmieniała telewizor na większy. Po to są pieniądze. Nie zabiorę ich do grobu, ale są pewne granice.

 

- To może i masz prywatną kucharkę? - spytałem

 

Coś było na rzeczy, bo żona Adama najpierw się żachnęła, ale potem przyznała się, że była kiedyś pani, która raz w tygodniu przychodziła jej gotować, a teraz Hania zamawia catering. „Ale w promocyjnej cenie tylko biorę” – zaznaczyła.

Wieczorem Adam po raz pierwszy od wielu lat zainteresował się szczegółowym wyciągiem z ich konta. Dotychczas zbytnio go to nie interesowało. Na swoje wydatki miał inne konto, z inną kartą. Tam przelewał niewielkie kwoty. - Nie miałem za bardzo gdzie wydawać – mówi.

 

Im dłużej studiował wyciągi, tym bardziej był wzburzony

 

- Były dni, kiedy małżonka jechała sobie taksówką na kolację i tak samo wracała – mówi. - I to kilka razy w miesiącu. Pal licho już fryzjer czy kosmetyczka, o to już się nie czepiam. Ale przesadą są już wizyty z naszym psem w jakimś SPA. I to raz na miesiąc za 300 złotych.

Adam nie może też zrozumieć, jak catering w „promocyjnej cenie” może kosztować jego żonę, a za jego pieniądze 75 złotych dziennie?

- Wykupywała to już następnego dnia po moim wyjeździe - mówi. - Jak byłem w domu, to gotowała normalne obiady. Czasami się skusiliśmy na pizzę czy chińszczyznę z dostawą. Spytałem Hanię, czy naprawdę nie ma czasu na gotowanie i jest skazana na catering? Powiedziała, że całe życie stała przy garach i teraz chce mieć wreszcie czas dla siebie. Od słowa do słowa pokłóciliśmy się. Zaczęła mi wypominać, że od lat spędza sama wieczory i też ma tego dosyć. Chce się rozerwać, spotkać z koleżankami, pójść do restauracji czy pubu. Nie mam jej tego za złe, ale są jakieś granice. Podliczyłem jej tylko jeden miesiąc, kiedy na swoje zachcianki wydała ponad 20 tysięcy złotych, z czego prawie 6 tysięcy kosztował nowszy model robota kuchennego, a pięć tysięcy kolejny odkurzacz z funkcją jakiegoś mopowania – cokolwiek by to znaczyło. Reszta to cateringi, kosmetyczki, fryzjerki, masaże, taksówki i kolacyjki. A ja na to wszystko muszę harować przez miesiąc z dala od jakichkolwiek rozrywek czy podobnych zachcianek.

Hania się rozpłakała. Stwierdziła, że jest egoistą i snobem. Przez kilka dni boczyli się na siebie.

Od dwóch tygodni Adam jest znów na morzu. Codziennie loguje się na wspólne konto. Zauważył, że Hania od jego wyjazdu ani razu nie jechała taksówką. Dwa razy płaciła też kartą w Biedronce. Robiła tam większe zakupy. To chyba zamiast „promocyjnych” dań z cateringu.

- Przed tym wyjazdem spytałem Hanię, czy pogodziłaby się z odwrotną sytuacją: gdyby to ona pracowała, a ja siedziałbym tylko w domu, piłbym codziennie piwko i jadł hamburgery przed telewizorem, a do tego wzywałbym hydraulika do zapchanego zlewu. Nic nie odpowiedziała.

 

 

 

Chcesz się podzielić z nami swoją historią? Pisz: redakcja@facetxl.pl

 

 

 

Tagi:

małżeństwo,  żona,  pieniądze, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz