Partner: Logo FacetXL.pl

(...) Z Bogiem już się nie kłócę. Pogodziłem się ze swoim losem. Czasami jedynie myślę, że skoro na Ziemi mam już piekło, to w niebie pan Bóg mi te wszystkie krzywdy wynagrodzi. (...)


Kiedy przeglądam nieliczne zdjęcia z dzieciństwa, to na żadnym się nie uśmiecham. Ani ja, ani Adam, mój młodszy o dwa lata brat


Nawet na zbiorowym zdjęciu klasowym jestem smutny. (...) Nie miałem nigdy powodu, żeby się uśmiechać. Od kiedy pamiętam, ojciec miał niewiele dni, kiedy był trzeźwy. Zupełnie się nami nie interesował. Potrafił nawet wigilię spędzić z kolegami gdzieś na melinie, niż usiąść z nami do świątecznego stołu. (...)

(...) Zdarzało się, że jak był w jakimś amoku, to podnosił rękę na mamę. Potem, kiedy byliśmy już z bratem nastolatkami, bał się naszej reakcji i już mamy nie bił. To było po tym, jak z Adamem we dwóch przewróciliśmy go na podłogę, kiedy był agresywny. Już wtedy nie miał siły od tego picia. Daliśmy mu bez problemu radę (...)

(...) Mama ciągle chorowała. Na wszystko. Głównie na nerwicę i serce. Ale to było ze sobą powiązane. (...) Jak miałem 19 lat, ojciec zmarł. Zapił się. Znaleźli go martwego na melinie. Niedaleko naszego domu. Tam spędzał mnóstwo czasu. Nie żył od kilku dni. Nie mieliśmy pieniędzy na pogrzeb. Dobrze, że wujek się dołożył. (...)

(...) Myślałem, że mama po śmierci ojca odżyje. Miewała lepsze dni, nawet zaczęła się uśmiechać, kiedy Adam zniknął. Z dnia na dzień. Zabrał swoje rzeczy i po prostu się rozpłynął. Dopiero po kilku dniach zadzwonił do mnie, że wyjechał i powiedział, żebyśmy go nie szukali. To był ostatni kontakt z moim rodzonym bratem. Nie wiedziałem, jak to mamie powiedzieć. Nie chciałem też kłamać. Strasznie to przeżyła. Od jego kolegi dowiedziałem się za jakiś czas, że Adam był w Niemczech, potem podobno w Holandii. Nie wiem, gdzie teraz jest i co robi. Czy w ogóle żyje. Nie wiem też, jakby się teraz zachował, gdybym go zobaczył. zostawił mnie samego z tym wszystkim. Mam straszny żal do niego. (...)

Nie wiem, jak zdołałem zdać maturę, ale zdałem. Na studia się nie wybierałem. Musiałem pójść do pracy, żeby zarobić na siebie, mamę i utrzymanie mieszkania


Mama miała niewielką rentę, dobrze, że od czasu do czasu wujek nam pomagał finansowo, bo byłoby naprawdę ciężko. (...) Pracowałem w hurtowni jako magazynier. Zrobiłem kurs na wózek widłowy. Praca była na zmiany. Odpowiadało mi to. Kiedy zaczęło się to wszystko jakoś układać, zmarła mama. Nie obudziła się. Prawdopodobnie serce. Kilka dni wcześniej skarżyła się, że często jest jej duszno. (...)

(...) To nie był jedyny cios, który mnie prawie dobił. Po jej śmierci okazało się, że zostałem bez dachu nad głową. Taki numer wywinął mi ojciec. Nawet po swojej śmierci dał mi w kość. Okazało się, że nie wykupił naszego służbowego mieszkania. Miał na to odłożone pieniądze ze sprzedaży garażu. Mama była przekonana, że to załatwił. A on te pieniądze przepił. Musiałem się wyprowadzić. I tak poszli mi na rękę, że dali mi czas na znalezienie jakiejś stancji (...)

Mając 26 lat zostałem bezdomnym. Przygarnął mnie kolega. Zamieszkałem u niego w domu

Udostępnił mi pokój z dostępem do łazienki i kuchni. Po rozwodzie mieszkał w domku jednorodzinnym po dziadkach. (...) Pamiętam, że pierwsza noc była straszna. Wyć mi się chciało. Przeklinałem ojca, Boga, brata. Po kilku miesiącach wynająłem kawalerkę. Nie chciałem nadużywać gościnności kolegi, zwłaszcza, że zaczął się spotykać z koleżanką z pracy i ta często odwiedzała go. Nie chciałem ich krępować swoją obecnością (...) Jedyne, co mi się w tym czasie udawało, to moja praca. Dostałem podwyżkę, super mi się układało z szefem, kolegami, ale któregoś dnia firma padła. Wcześniej chodziły plotki, że właściciel ma jakieś problemy finansowe i niestety okazało się to prawdą. Trzynaście osób, w tym ja, poszliśmy na bruk. Dobrze, że miałem trochę odłożonych pieniędzy. (...) W mojej mieścinie pracy nie było. Nic mnie tu także nie trzymało. Jeśli już - to same złe wspomnienia. Przypomniałem sobie o Jarku. To kolega jeszcze ze szkoły. Od kilku lat siedział w Anglii. Zadzwoniłem do niego. Obiecał pomóc. Miał firmę remontową. Nie znałem się na tym, ale do pracy fizycznej nie potrzeba było specjalnych umiejętności. Po tygodniu od naszej rozmowy siedziałem już w busie. Jechałem na lotnisko. (...) Po drodze zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej. Poszedłem do toalety. Z saszetką, w której miałem wszystkie dokumenty, bilet lotniczy i pieniądze. (...)

Przejechaliśmy kilkanaście kilometrów, kiedy zorientowałem się, że nie ma saszetki. Została obok umywalki


Wróciliśmy. (...) Po saszetce śladu nie było. (...) Zostałem na tej stacji. Bez pieniędzy, dokumentów. Nic, tylko siąść i płakać. Dobrze, że telefon miałem ze sobą. Nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Na całe szczęście ulitował się nade mną starszy mężczyzna, którego poprosiłem o podwiezienie. Po drodze opowiedziałem mu całą swoją historię. Musiałem się wygadać. Trochę mi ulżyło (...) Przenocowałem znowu u tego kolegi. Wcześniej zadzwoniłem do Anglii. Powiedziałem Jarkowi, że sprawa jest na razie nieaktualna i przeprosiłem. (...) Ten mężczyzna, który mnie wtedy podwiózł spytał mnie po drodze - musiałem wzbudzić jego zaufanie - czy nie chciałbym zaopiekować się jego ojcem. Staruszek za każde skarby nie chciał się do niego przeprowadzić. Mieszkał na wsi. Miał niewielkie gospodarstwo, ogródek, psy i koty. Był wprawdzie jeszcze całkiem sprawny, ale wymagał już opieki. Wprawdzie zaglądała do niego co kilka dni sąsiadka, ale to było doraźnie rozwiązanie. (...) Zamieszkałem u niego, sprzątałem, gotowałem, zajmowałem się ogrodem. Polubiliśmy się.

Pan Jan okazał się niezwykle życzliwym i mądrym człowiekiem. Traktował mnie jak syna

Na początku wypytywał mnie o wszystko. Musiałem mu opowiedzieć całą swoją historię. Całe życie. (...) Wiele razy podkreślał, że jestem jeszcze młody, powinienem pomyśleć przede wszystkim o studiach i skupić się na spełnianiu swoich marzeń. Łatwo mu było tak mówić, ale ja wciąż widziałem swoją przyszłość w czarnych barwach. To był początek mojej depresji. Na szczęście dałem jej radę. (...)

(...) Pół roku później pan Jan miał udar. Był częściowo sparaliżowany, praktycznie nie mówił, wymagał rehabilitacji. (...) Syn zabrał go do specjalnego ośrodka. Znów zostałem na lodzie - bez pracy, bez domu. (...)

Pomógł mi wujek. Ten, który wtedy zajął się pogrzebem ojca. Jego brat

Przez długi czas nie mieliśmy ze sobą kontaktu. Mieszkał na drugim końcu Polski. Miał duży warsztat samochodowy i komis aut. Sam do mnie zadzwonił. Tak, jakby wyczuł, że jestem w dołku i potrzebuję pomocy. (...) To mądry człowiek. Stwierdził, że nie da mi pieniędzy, ale da mi narzędzie, żebym zaczął zarabiać. Zostałem taksówkarzem. Skodę miałem mu spłacić w dowolnym terminie, w dowolnych ratach. (...) Jakoś stanąłem powoli na nogi. Pracowałem nawet po kilkanaście godzin na dobę. Wynająłem też kawalerkę. Od znajomego za nieduże pieniądze. (...)

(...) Elę poznałem w taksówce. Pomyliła się i w aplikacji wpisała gotówkę jako płatność za kurs, a nie miała przy sobie pieniędzy. Zabrałem ją sprzed dużego marketu. Kiedy dojechaliśmy na miejsce zaczęła przepraszać, powiedziała, że ma w domu gotówkę. Pomogłem jej jeszcze z zakupami. Zaniosłem je na piętro. Zaproponowała kawę i tak się zaczęło. (...) Spotykaliśmy się niemal codziennie. Pasowaliśmy do siebie. Ela pracowała w szpitalu. Była pielęgniarką. Po kilku miesiącach wprowadziłem się do niej. Kochaliśmy się. Z czasem zaczęliśmy planować ślub. Kiedy wybuchła pandemia, bywało, że nocowała w szpitalu. Martwiłem się o nią. Bałem się, że się zarazi koronowirusem. (...) Któregoś dnia nie wróciła z dyżuru. Została na oddziale. Miała temperaturę, dreszcze, ciężko oddychała. Po kilku godzinach była już pod respiratorem, a za dwa dni dostałem telefon od jej koleżanki ze szpitala, że nad ranem zmarła. (...) Świat po raz kolejny mi się zawalił na głowę. (...)

(...) Nie wiem, jak mi się udało to wszystko przeżyć. Żeby nie załamać się kompletnie, jeżdżę na tej taksówce i w dzień i w nocy. Może dzięki temu, że mam cały czas kontakt z ludźmi, to nie myślę cały czas o Eli, o moim życiu, które co rusz daje mi w kość. (...) Nie wiem, czy pan Bóg testuje na mnie, ile człowiek może wytrzymać cierpień, ale ja już jestem na granicy wytrzymałości, a mam dopiero 31 lat. (...) Boję się myśleć, co mnie jeszcze w życiu może spotkać...

 

 

Tagi:

rodzina,  brat,  matka, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz